*Ala
-Lilka! -krzyknęłam do nieco zdziwionej przyjaciółki. -Co ten Tadek! -uśmiechnęłam się.
-Lilka! -krzyknęłam do nieco zdziwionej przyjaciółki. -Co ten Tadek! -uśmiechnęłam się.
-Boże sama nie wiem..
-Wiedziałam że tak
będzie. Pasujecie do siebie. Każdy Ci to mówi.
-Jutro mecz z Legią. Jedziemy razem? -zmieniła błyskawicznie
temat.
-Lilka nie zmieniaj tematu. Ale wrócimy kiedyś do tej
rozmowy. A co to pytania. Tak, możemy jechać. A Twoja mamuśka?
-Ech niestety jedzie z nami. Najchętniej to chciałabym żeby
jechała w bagażniku. Odkąd przyjechała to mnie irytuje. -westchnęła.
-No i Kasia i Piotruś jadą też z nami.
-No to dzieciaki posadzimy razem z tyłu to się czymś tam na pewno
zajmą. A mamuśkę obok żeby pilnowała.-zaproponowałam.
-No dobrze.
-No nie. Mam dość.-podeszła do Nas widocznie czymś
podirytowana Kasia.
-Co się stało? -zapytałam. -Mamuśka tu przylazła. Stoi na
dole i wszystko i wszystkich krytykuje. Rzeczywiście z dołu słychać było krzyki
typu : Jak się ruszacie? Boże ale drewna! -Niech ona wreszcie wyjedzie. Nawet
Piotruś ma jej dość.-jęknęła Lila.
-Dobra chodźcie jakoś stąd wyjdziemy co? I tak musimy jutro
wcześnie wstać. Chłopaki już dziś jadą do Warszawy więc pożegnamy się i
jedziemy.-powiedziałam i zeszłam na murawę do Roberta.
-No więc zobaczymy się dopiero jutro.-westchnęłam.
-Ja już za Tobą
tęsknię.-uśmiechnął się i mnie pocałował.
-Tak bardzo słodko. Lenuś idziemy! -zawołałam do córki.
-Dobzie. Ceść wstystkim! -krzyknęła.
-Lila chodź...-zaśmiałam się na widok przyjaciółki
przytulającej się do Tadka od już pięciu minut.
-Idę idę.. -powiedziała
niechętnie. -Mamuśka gdzie? -zapytała Kasia biorąc Piotrusia na ręce. -Stoi i
wstawia gadkę z trenerem.
-Okej, możemy przypadkiem już o niej zapomnieć i jechać do
domu.-powiedziała Lila zmierzając w stronę samochodu.
-Hahaha zupełnie przypadkiem.. -uśmiechnęła się Kasia.
-Dobra to jutro o
której przyjedziecie? -zapytałam kiedy już Lila odwiozła mnie i Lenkę do domu.
-Będziemy około 9.-usmiechnęła się.
-Okej. To do
jutra.-odrzekłam i pożegnałam się z przyjaciółkami
-Mamusiu gdzie jedziemy? -zapytała Lenka wchodząc do domu.
-Jutro do Warszawy. Na mecz.-odpowiedziałam ściągając córce
kurtkę.
-Jak fajnie! -ucieszyła
się. -Mogę iść sie pobawić?
-Dobrze idź ale za chwilkę idziesz się myć i do spania bo
jutro musimy wcześnie wstać.
-Taaaaak! -zawołała i poszła do siebie do pokoju. Następnego
dnia jakoś za specjalnie nie chciało mi się wstawać ponieważ poszłam późno
spać. Obudziłam Lenkę i poszłam zrobić śniadanie. W międzyczasie przygotowałam
kilka rzeczy Leny które zabieramy ze sobą do Warszawy. Jakoś w miarę też się
ogarnęłam. Około 9 przyjechała Lila.
-Cześć dziewczyny.-uśmiechnęłam się wsiadając do samochodu.
-Dzień dobry.-zwróciłam się do widocznie obrażonej mamuśki
Lilki.
-Lenka! -ucieszył się
Piotruś.
-Ceść! To cio lobimy?
-Polysujemy!
-Echem, a co mamuśka taka obrażona? -zapytałam szeptem
Lilkę.
-Chodzi o to że
przypadkiem o niej zapomniałyśmy.. -próbowała się nie zaśmiać.
-Aha no tak.-powiedziałam i wyjęłam telefon z torebki. Po
około dwóch godzinach byłyśmy na miejscu. Do meczu pozostały dwie godziny, więc
postanowiłyśmy trochę pozwiedzać Warszawę. Oczywiście nie obyło się bez
komentarzy mamuśki Lilki...
-Boże jak tu nudno. I brzydko! -stękała co chwilę.
-Mamo zamilcz. Chociaż na chwilę! -syknęła Lila. I
podziałało. Do rozpoczęcia meczu nie pisnęła ani słówka. Na początku w 10
minucie bramkę strzelił Marco Paixao .Ale pod koniec pierwszej połowy Giki
otrzymał czerwoną kartkę...
-Święty jezu! -biadoliła w przerwie mamuśka.-Co za pierdoła!
-MAMO!.. -syknęła Lila.
-Taka prawda! Co za
beztalencie! W tym Śląsku grają same drewna!
-Babciu! Zamilć! -Piotruś też miał jej dosyć.-Mój tatuś to
nie djewno! Sama jesteś djewnem! -hahahhahahahhahaahhahahhaha boże Piotruś...-Kasia
nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
-Piotrze! Jak się
odzywasz do starszych?!
-Tak jak na to
zasługują!
-Piona młody! -uśmiechnęła
się Lila. Lecz w drugiej połowie stało się coś czego nie spodziewałby się żaden
kibic Śląska.. Legia strzeliła nam dwie bramki... ostatecznie mecz przegraliśmy
2-1...łzy same leciały z oczu na widok smutnych piłkarzy.. mamuśka została z
dziećmi na trybunie a my zeszłyśmy na murawę chociaż trochę ich pocieszyć.
-Dziś po prostu zabrakło Wam szczęścia.. -powiedziałam smutna,
przytulając się do Roberta. -No cóż,nie każdy mecz jest do wygrania. Legia dziś
była o wiele lepsza od nas.. -odpowiedział. -Jeszcze czerwona dla Gikiego..
-Ale mecz z Zagłębiem wygracie.-rzekła Lila patrząc na
Tadzia.
-Nie ma innej opcji.-dodałam. Jeszcze przez kilka minut
byłyśmy na murawie a później wróciłyśmy do dzieci i do naburmuszonej mamuśki.
-Drewna to drewna.. pff...-jak zawsze musiała coś
dopowiedzieć.
-MAMO ZAMKNIJ SIĘ! -nie wytrzymała już Lila wychodząc z
Pepsi Areny.
-Właśnie.-zgodziła
się z nią Kasia.
-Mam Cię dość.-dodała Lila wsiadając do samochodu.-NIC CI
NIE PASUJE! Wszystko robią źle, my jesteśmy beznadziejne.. weź się opanuj!
-Pf.. -prychneła tylko i nie odzywała się do końca drogi do
Wrocławia.
-I mamo masz jak najszybciej wyjechać. ROZUMIESZ?! -w końcu
odezwała się Kasia. -A-ale...
-Żadnego ale! Natychmiast! -krzyknęły równocześnie Lilka i
Kasia.
-Jeżeli tak to wyjeżdżam jutro! -mruknęła.
-I wszyscy się cieszą.-powiedziała pod nosem Lila.