*
-Hm… To jak myślisz, co kupić Nadii? –zapytał Kamil gdy
jechaliśmy autobusem, ponieważ Kamil nie miał prawa jazdy, a ja swój samochód
zostawiłam w domu.
-Szczerze to nie wiem…Co właściwie…- przerwał mi kolejny
fan.
-Mogę prosić pana o autograf?
-Jasne, spoko- uśmiechnął się Kamil. Cena bycia piłkarzem-
rozpoznawalność.
-Fajną ma pan dziewczynę- mruknął nieśmiało fan.
-Hahhahahaha, boże.- wybuchłam śmiechem.
-To nie moja dziewczyna młody. –wyjaśnił zakłopotany Kamil.
-Aha, przepraszam.
-Nic się nie stało- zaśmiałam się. Fan, zadowolony
autografem odszedł.- No więc, co myślisz o jakieś ładnej biżuterii?
-Dobry pomysł… Wiesz co, przypomniałem sobie coś.
-Co?
-Jej urodziny są dzień wcześniej niż nasza 2 rocznica…
-Gratuluje, zapomniałbyś.
-Sorry…
-Mam pomysł, jedziemy do Galerii Dominikańskiej. Wysiadamy.-
mruknęłam i pobiegliśmy do tramwaju.
-Gdzie jedziemy?
-Zobaczysz. Mam genialny pomysł.
-No dobra, ufam Ci…
*
10 minut później byliśmy już w na miejscu.
-Chodź no… -pociągnęłam go za rękę, gdy zatrzymał się koło
nowego modelu Mercedesa.
-Ale no…
-Wiem, że jest cudowny, ale mieliśmy kupić prezent dla
Nadii.
-No tak.- mruknął.
*
-Apart? Serio? Co to za pomysł?
-Skoro Nadia ma urodziny, a niedługo rocznica, to możesz
zrobić jej grawerowany naszyjnik, na przykład takie serduszko.- wskazałam na
delikatny łańcuszek z złotym serduszkiem.
-Świetny pomysł!- zawołał rozentuzjazmowany. –Jaki napis?
-Nie wiem, coś w stylu „kocham Cię, Kamil”
-Hahha, głupia- uśmiechnął się.
-Pomóc w czymś?- zapytała ekspedientka. Z jej pomocą szybko
zaprojektowaliśmy prezent.
-A więc jutro już będziesz mógł go odebrać.- uśmiechnęłam
się.
-Dzięki za pomoc, serio.- powiedział i dał mi buziaka w
policzek.-Idziemy do Maca?
-Haha, jasne… Ale czy ty nie możesz? Trener nie był by
szczęśliwy…
-Oj tam, trener nie widzi!- uśmiechnął się szeroko i
pociągnął mnie w stronę Mac Donalda.
*
-Dzięki za pomoc.- powiedział Kamil gdy doszliśmy już na
przystanek.
-Nie ma za co.- uśmiechnęłam się.-O, mój autobus już
jedzie.- mruknęłam.
-No to pa.- przytulił mnie, a ja wsiadłam do autobusu.
*
Następnego dnia rano, dowiedziałam się, że mamy z Alą odwołane
zajęcia, z powodu jakieś wizytacji.
-To co robimy? Dzięki bogu, jeden dzień mniej Baśki…
-Może jakieś małe zakupy, a potem odwiedzimy chłopaków?-
zaproponowałam.
-O tak, świetny pomysł!
Na zakupach spędziłyśmy około 2 godzin.
Obładowane nowymi ciuchami i kosmetykami, pojechałyśmy na
Oporowską.
-Heeeej!- zawołałam stojąc na murawie.
-Siema!- krzyknął Mati. –Gdzie Alę zgubiłaś? -zaśmiał się.
-Ej wiesz że nie wiem…
-A ja wiem!- zawołał Amir. -Tam!- wskazał na schody do
recepcji.
Ala stała z Robertem. Całowali się.
-Uuuuuuu!- zawołali Paweł i Kamil.
-Jezu jak słodko…- rozczuliłam się.
-Zrobię im zdjęcie. – zawołał Adam i szybko wyjął telefon.
-Wyślij mi, wyślij!- poprosiłam. Zdjęcie szybko znalazło się
na facebooku.
-Gratuluję- przytuliłam Alę kiedy wreszcie zeszła na
murawę.- Szczęścia kochana.- przytuliłam ją.
-Dziękuję, wreszcie jestem szczęśliwa.-uśmiechnęła się.- I
mam nadzieję, że Lena zaakceptuje Roberta…
-Na pewno.- uśmiechnęłam i poszłam na trybuny.
*
-Jak tam było wczoraj z Kamilem? Macie prezent?
-Mamy. Dzisiaj Kamil musi go odebrać, mam nadzieję że Nadii
się spodoba.. -mruknęłam.
-A wiesz że ty i Kamil byliście na jakimś plotkarskim
szmatławcu w Internecie?- zaśmiała się Ala.
-Jezu nie…
-Tak.
-Weź, jakoś mnie to nie interesuje… Wiesz, że Śląsk będzie
kogoś sprzedawał?
-Niee…Ciekawe kogo…
-Mam nadzieję że Johana…- mruknęłam pod nosem.
-Ja też mam taką nadzieję.-powiedziała Ala.-A właśnie Liluś
jest sprawa.
-No mów o co chodzi.-uśmiechnęłam się.
-Więc tak...pomogłabyś mi w przeprowadzce?
-Gdzie Ty się przeprowadzasz? -udałam że nie wiem o co
chodzi.
-No jak to gdzie. Do Roberta przecież. Lilka głupolu.. -zaśmiała
się Ala.
-No wiem przecież
żartowałam tylko. Jasne że Ci pomogę. To kiedy?
-Hm..teraz by było najlepiej. Robert mi dał klucze.. więc
wystarczy teraz tylko pojechać do Waldka po rzeczy.-odpowiedziała Ala.-No i
musimy najpierw pojechać po Lenkę.
-No dobrze. To
jedziemy.-zadecydowałam wyciągając z torebki kluczyki od auta. Chwilkę później
pojechałyśmy po Lenkę do przedszkola a następnie do mieszkania Waldka po rzeczy
Ali i Leny.
-Mamusiu co się dzieje? -zapytała Lenka widząc że pakujemy
rzeczy do samochodu.
-Słonko...-Ala usiadła obok Lenki.-Chodzi o to że...wiesz że
mamusia rozstała się z tatą. Dlatego nie mieszkamy już razem a tymczasowo
mieszkałyśmy u wujka Waldka. No ale teraz mamusia ma nowego chłopaka...tak
Roberta ,i się do niego wyprowadzamy. Wiem to trochę skomplikowane, ale kiedyś
na pewno zrozumiesz.-wyjaśniła.
-Cyli...jak Ty mas nowego chłopaka to on telas będzie moim
nowym tatusiem?
-Jak będziesz chciała...-uśmiechnęła się Ala.
-Tiaaak! -ucieszyła się Lenka i wsiadła już do samochodu.
-Widzisz Ala, Lenka w pełni zaakceptowała Roberta. Nie masz
sie czym martwić.-rzekłam.
-Mam nadzieję że
teraz wszystko sie ułoży i będzie tylko lepiej...
-Na pewno. Zobaczysz. -przytuliłam ją mocno. Pół godziny
później pojechałyśmy do mieszkania Roberta. Pomogłam Ali wszystko poukładać
pożegnałam się z nią i pojechałam do domu.
-Debilu! -od razu kiedy weszłam do domu usłyszałam krzyki
Rafała. Chwile później o mało co nie oberwałam pilotem od telewizora.
-Jezu co tu się dzieje? -jęknęłam.
-Ten imbecyl zżarł mi ostatnie ciastko! -krzyknął Rafał
wskazując na Łukasza.
-Boże jak dzieci.. -westchnęłam i odłożyłam torebkę na
wieszak. -A Kasia gdzie? I Piotruś?
-Na zakupach.-oznajmił Rafał.-A właśnie! Sprzedają Voskampa.
Do Holandii.
-Co.. co.. serio? -jakoś nie dotarło to do mnie w pełni.
-No tak. Śląsk sprzedaje Voskampa .-powtórzył tym razem
Łukasz.
-O JEZU! Muszę jak
najszybciej powiedzieć to Ali! -zawołałam i pobiegłam do mojego pokoju po
laptopa. Włączyłam skype, Ala była akurat dostępna więc nacisnęłam zieloną
słuchawkę i do niej zadzwoniłam.