sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 3.

- Łukasz! Spóźnisz się idioto!- krzyczałam na brata który nadal grał w Fifę.
-Co się denerwujesz dziecko no!
-To, że za 15 minut macie być z Rafałem na treningu! I nie mów na mnie dziecko do cholery!- byłam wściekła na napastnika wrocławskiej drużyny.
-15 minut?! Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?- Łukasz rzucił pada i pobiegł po schodach po torbę.
-Mówiłam Ci to już od 30 minut! Ja idę po samochód.- rzuciłam i poszłam do garażu odpalić mojego kochanego mercedesa.
Chwilę później przybiegł Łukasz z bratem.
Nacisnęłam na gaz i pokierowałam się na stadion.
*
-Jezu, młoda, kto Cię nauczył tak jeździć?- zapytał Rafał wytaczając się na parking koło stadionu.
-Kilka lat w Anglii robi swoje braciszku- uśmiechnęłam się szeroko.
-Kto by pomyślał, że malutka, słodziutka Lilka to taki pirat drogowy- jęczał Łukasz.
-Nie jestem malutka. A teraz won na trening, macie 5 minut!- bracia zerwali się biegiem.
Tym czasem ja spokojnie zamknęłam auto, wzięłam torebkę i poszłam na stadion.
-Hej Lilka!- przywitałam się z szczęśliwą Alą.
-Hej hej kochana.- przytuliłam ją na powitanie.
-Co tak późno przyjechaliście? Umawiałyśmy się wcześniej…
-Spróbuj oderwać Łukasza od Fify…-uśmiechnęłam się.
  -No tak, Waldka tak samo- zaśmiała się- Idę po coś do picia, przynieść Ci coś?
-Hm.. Kawę poproszę.
-Okej- powiedziała Ala i zaczęła przeciskać się pomiędzy krzesełkami na stadionie.
Uśmiechnęłam się tylko widząc Alę walczącą z krzesełkami i podeszłam bliżej boiska.
-Heeej!- zawołał Waldek-Co tam?
-Heeej- odkrzyknęłam tak, żeby usłyszał. –Nic ciekawego, ty lepiej ćwicz!
-He He, po co?- zawołał się i położył się na murawie.
-Chłopaki! Na Waldka!- usłyszałam Mateusza Cetnarskiego. I tyle widziałam Sobotę. Koledzy rzucili się na niego, robiąc „kanapkę”
-Co tam się dzieje?- zapytała Ala która właśnie wróciła.- Trzymaj-podała mi kubek z kawą.
-Chłopacy zrobili na twoim Waldku kanapkę. –uśmiechnęłam się.
-Moim? Dlaczego?- zdziwiła się.
-Yy… Tak mi się powiedziało…- próbowałam jakoś to odkręcić.
-Jasne jasne… o co chodzi Lilka?
-No o nic no…
-Ja żyję! Przeżyłem!- wrzeszczał Waldek biegając po całym boisku. To dzięki bogu odwróciło uwagę Alicji.
-Uważaj bo zaraz zginiesz.- powiedział mój brat, Rafał i rzucił w Waldka korkiem.
-Grozisz mi?
-Tak!
-Czym?
-Śmiercią!- zawołał Rafał  i zaczął gonić Sobotę.
-Dziecinada- mruknęła Ala.
-Ratunku! Potwór!- wrzeszczał Waldek
-Za tego potwora oberwiesz podwójnie, żmijo!
-Kto mnie uratuje?!- nikt się nie odezwał.- Nikt mnie nie kocha?
-Ala Cię kocha.- odezwał się Tadeusz Socha, za co został spiorunowany wzorkiem przez wściekłą Alę.
-Ty się lepiej Tadziu nie udzielaj- zaśmiał się Marian, na co młody obrońca spuścił głowę.
-Przepraszam.- powiedział ze skruchą.
-Jezu! Tadeusz przeprasza! Niesamowite…-zdziwił się Mila.
-Co w tym takiego dziwnego?- zapytałam roześmianą Alę. Nie znałam jeszcze zbytnio drużyny.
-To że Tadeusz jest bardzo pewny siebie, czasami nawet bezczelny, nigdy nie przyznaje się do błędów lub porażki, i uwierz mi, zawsze dostaje czego chce.
-Aaaa- westchnęłam.
-Hahaha żartowałem debilu- klepnął „Milowego” po głowie. Zabawy wrocławskiej drużyny przerwało przyjście trenera Levego. W końcu za chwilę zaczynał się mecz o Mistrzostwo Polski! Cały stadion był zapełniony kibicami Śląska i warszawskiej Legii. Na przemian było słychać przyśpiewki Legionistów i Ślązaków. Pierwsza połowa minęła bez bramkowo. Wściekli piłkarze obu drużyn opuścili boisko.
Po przerwie, zmotywowani podopieczni Stanisława Levego napierali na bramkę Legii i w końcu udało im się trafić! Strzelcem był nie kto inny jak mój brat!  Niestety dalej potoczyło sbię niekorzystnie dla Wrocławian, Legia trafiła bramkę.
Sędzia doliczył 3 minuty. Zamieszanie pod polem karnym Warszawian, i…. tak! Waldek Sobota podwyższa wynik spotkania na 2:1! Śląsk mistrzem Polski! Niesamowita radość, cały stadion skacze i skanduje.
-Taaak! Tak! Tak! Nareszcie!- krzyczała Ala i uwiesiła mi się na szyi. Odwzajemniłam uścisk.
-Idziemy na dół?- zapytałam moją towarzyszkę.
-Tak, chodźmy- złapała mnie za rękę i zaczęłyśmy się przeciskać przez tłum.
-Aaa! Brawo brawo kochany!- krzyknęłam i przytuliłam Łukasza.
-Uuu… Łukasz, ładna dziewczyna!- krzyknął z drugiego końca korytarza Paweł Uliczny.
-Co za cwel- mruknęłam pod nosem, na co Łukasz zaśmiał się.- No ale taka prawda!
Po chwili przyszedł Rafał który udzielał wywiadu.
-Rafał! Świetnie dzisiaj broniłeś!- jego również przytuliłam.
-Dziękuję siostrzyczko- odpowiedział uradowany i pocałował mnie w policzek. Ulicznemu zrzedła mina, na co Łukasz wybuchnął śmiechem.
-Lilka, chodź!- zawołała Ala i obie weszłyśmy do szatni.
Totalne szaleństwo, chłopacy skakali, biegali, śpiewali…
-KTO WYGRAŁ MECZ?!- krzyknął Mila
-ŚLĄSK!
-KTO?!- powtórzył pytanie kapitan
-ŚLĄSK ŚLĄSK ŚLĄSK ŚLĄSK! DO BOOJU DO BOJUU!- skakałyśmy wraz z piłkarzami

-Rozumiem, że panny też będą na imprezie?- zapytał Mateusz.
-Hmm….-nie wiedziałam co powiedzieć.
-No jasne, że będą! -powiedział Waldek który nagle się pojawił pomiędzy mną a Alą.
-Gratuluję- powiedziała Ala i pocałowała Waldka w policzek.
-Uuuuuu- zawołali chórkiem Ślązacy.
-Debile- mruknął Waldek, a na policzki Ali wpełzł rumieniec.
*
15 minut później szłam z moimi braćmi do samochodu.
-Tylko teraz jedź spokojniej dobra?- uśmiechnęłam się tylko i nacisnęłam pedał gazu.
-Więcej z tobą nie jadę!- wykrzyczeli oboje na raz, trzaskając drzwiami.
-Najzabawniejsze że Wasze auta są w serwisie, po ostatniej imprezie.- oparłam się o maskę pojazdu.
-No dobra, będziemy, ale nie jedź tak więcej, proszę…- Łukasz klęknął na podjeździe.
-Okej, okej, a teraz widzę pokłon dla królowej Lilki!- zaśmiałam się.
-Tak jest!- powiedzieli oboje i się ukłonili.
-Nie myślałam, że to zrobicie…
-Wszystko byle byś spokojniej jechała.
-No dobra, ja idę się przygotować.- rzuciłam i pobiegłam do mojego pokoju.
*
Punktualnie o 19.30 zeszłam na dół, gdzie moi bracia tradycyjnie grali w fifę.
-Ło, nieźle się odstawiłaś- zawołał Łukasz, za co oberwał po głowie torebką. Pojechaliśmy.
Impreza rozkręciła się na dobre.  Robert z Przemkiem śpiewali Ona tańczy dla mnie, jednak Marian wyprawiał ciekawsze rzeczy:
-Mateusz! Kocham Cię! Wyjdź za mnie!
-Och Marianku…
Wtem interweniowała żona Mariana, Weronika, która siedziała ze mną i z Alką przy stoliku.
-Marian! Oszalałeś?!- po tym bramkarzowi odechciało się ślubu z pomocnikiem.
-Zaraz wracam, muszę iść do łazienki.- powiedziała Alka i odeszła od naszego stolika.
Usłyszałam krzyk Ali. Zerwałam się i pobiegłam tak szybko, na ile szpilki mi pozwalały.
Zobaczyłam Johana, ciągnącego Alę za włosy.
-Zostaw ją! –Voskamp odepchnął mnie, aż upadłam. Po chwili przybiegli Waldek, Rafał i Sebastian. Waldek, mimo tego że mój brat i Mila powstrzymywali go, rzucił się z pięściami na Voskampa.
-Ty skurwielu, kobiet się nie bije! -krzyknął, celując kolejnego prostego w Johana
-To moja narzeczona i będę robił z nią co chcę!
-Już nie. To koniec Johan, przykro mi.- Alka rzuciła mu pierścionek na kolana.
-Ty dziwko, pożałujesz- syknął, za co jeszcze oberwał od Waldka.
-Ala, nic ci nie jest? –podeszłam do przyjaciółki.
-Nie… w porządku. Już go zostaw, Waldek.
Piłkarze zostawili leżącego Voskampa.
Wraz z Alą poszłyśmy na parkiet. Tańczyłam z każdym, ale chyba najwięcej z Tadeuszem.
Po któreś z kolei piosence zmęczyłam się i podeszłam się napić.
Podszedł do mnie Paweł Uliczny.
„Boże, znowu on?” -pomyślałam
-Hej śliczna…-boże, jaka tandeta…- Może wyskoczymy gdzieś razem?- zapytał i objął mnie w talii.
-Echh…-westchnęłam.
-Sorry młody, ona jest moja- powiedział Tadeusz i przytulił mnie do siebie. Szybko wyrwałam się z jego objęć.
-Dzięki.- cmoknęłam go w policzek i poszłam do Ali która przeżywała podobną sytuację z Pawłem.  Obrońca wydawał się niezadowolony moim odejściem.
-Oj Paweł Paweł…- westchnęła Ala, gdy opowiedziałam jej sytuację z Ulicznym. Szybko o tym zapomniałyśmy i rzuciłyśmy się w wir zabawy.

Około godziny 3 nad ranem, wraz z braćmi pojechaliśmy do domu, tylko że role się odwróciły- oni odwozili mnie, a nie ja ich

2 komentarze: