- Łukasz! Spóźnisz się idioto!- krzyczałam na brata który
nadal grał w Fifę.
-Co się denerwujesz dziecko no!
-To, że za 15 minut macie być z Rafałem na treningu! I nie
mów na mnie dziecko do cholery!- byłam wściekła na napastnika wrocławskiej
drużyny.
-15 minut?! Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?- Łukasz
rzucił pada i pobiegł po schodach po torbę.
-Mówiłam Ci to już od 30 minut! Ja idę po samochód.- rzuciłam
i poszłam do garażu odpalić mojego kochanego mercedesa.
Chwilę później przybiegł Łukasz z bratem.
Nacisnęłam na gaz i pokierowałam się na stadion.
*
-Jezu, młoda, kto Cię nauczył tak jeździć?- zapytał Rafał
wytaczając się na parking koło stadionu.
-Kilka lat w Anglii robi swoje braciszku- uśmiechnęłam się
szeroko.
-Kto by pomyślał, że malutka, słodziutka Lilka to taki pirat
drogowy- jęczał Łukasz.
-Nie jestem malutka. A teraz won na trening, macie 5 minut!-
bracia zerwali się biegiem.
Tym czasem ja spokojnie zamknęłam auto, wzięłam torebkę i
poszłam na stadion.
-Hej Lilka!- przywitałam się z szczęśliwą Alą.
-Hej hej kochana.- przytuliłam ją na powitanie.
-Co tak późno przyjechaliście? Umawiałyśmy się wcześniej…
-Spróbuj oderwać Łukasza od Fify…-uśmiechnęłam się.
-No tak, Waldka tak
samo- zaśmiała się- Idę po coś do picia, przynieść Ci coś?
-Hm.. Kawę poproszę.
-Okej- powiedziała Ala i zaczęła przeciskać się pomiędzy
krzesełkami na stadionie.
Uśmiechnęłam się tylko widząc Alę walczącą z krzesełkami i
podeszłam bliżej boiska.
-Heeej!- zawołał Waldek-Co tam?
-Heeej- odkrzyknęłam tak, żeby usłyszał. –Nic ciekawego, ty
lepiej ćwicz!
-He He, po co?- zawołał się i położył się na murawie.
-Chłopaki! Na Waldka!- usłyszałam Mateusza Cetnarskiego. I
tyle widziałam Sobotę. Koledzy rzucili się na niego, robiąc „kanapkę”
-Co tam się dzieje?- zapytała Ala która właśnie wróciła.-
Trzymaj-podała mi kubek z kawą.
-Chłopacy zrobili na twoim Waldku kanapkę. –uśmiechnęłam
się.
-Moim? Dlaczego?- zdziwiła się.
-Yy… Tak mi się powiedziało…- próbowałam jakoś to odkręcić.
-Jasne jasne… o co chodzi Lilka?
-No o nic no…
-Ja żyję! Przeżyłem!- wrzeszczał Waldek biegając po całym
boisku. To dzięki bogu odwróciło uwagę Alicji.
-Uważaj bo zaraz zginiesz.- powiedział mój brat, Rafał i
rzucił w Waldka korkiem.
-Grozisz mi?
-Tak!
-Czym?
-Śmiercią!- zawołał Rafał
i zaczął gonić Sobotę.
-Dziecinada- mruknęła Ala.
-Ratunku! Potwór!- wrzeszczał Waldek
-Za tego potwora oberwiesz podwójnie, żmijo!
-Kto mnie uratuje?!- nikt się nie odezwał.- Nikt mnie nie
kocha?
-Ala Cię kocha.- odezwał się Tadeusz Socha, za co został
spiorunowany wzorkiem przez wściekłą Alę.
-Ty się lepiej Tadziu nie udzielaj- zaśmiał się Marian, na
co młody obrońca spuścił głowę.
-Przepraszam.- powiedział ze skruchą.
-Jezu! Tadeusz przeprasza! Niesamowite…-zdziwił się Mila.
-Co w tym takiego dziwnego?- zapytałam roześmianą Alę. Nie
znałam jeszcze zbytnio drużyny.
-To że Tadeusz jest bardzo pewny siebie, czasami nawet
bezczelny, nigdy nie przyznaje się do błędów lub porażki, i uwierz mi, zawsze
dostaje czego chce.
-Aaaa- westchnęłam.
-Hahaha żartowałem debilu- klepnął „Milowego” po głowie.
Zabawy wrocławskiej drużyny przerwało przyjście trenera Levego. W końcu za
chwilę zaczynał się mecz o Mistrzostwo Polski! Cały stadion był zapełniony
kibicami Śląska i warszawskiej Legii. Na przemian było słychać przyśpiewki
Legionistów i Ślązaków. Pierwsza połowa minęła bez bramkowo. Wściekli piłkarze
obu drużyn opuścili boisko.
Po przerwie, zmotywowani podopieczni Stanisława Levego
napierali na bramkę Legii i w końcu udało im się trafić! Strzelcem był nie kto
inny jak mój brat! Niestety dalej
potoczyło sbię niekorzystnie dla Wrocławian, Legia trafiła bramkę.
Sędzia doliczył 3 minuty. Zamieszanie pod polem karnym
Warszawian, i…. tak! Waldek Sobota podwyższa wynik spotkania na 2:1! Śląsk mistrzem
Polski! Niesamowita radość, cały stadion skacze i skanduje.
-Taaak! Tak! Tak! Nareszcie!- krzyczała Ala i uwiesiła mi
się na szyi. Odwzajemniłam uścisk.
-Idziemy na dół?- zapytałam moją towarzyszkę.
-Tak, chodźmy- złapała mnie za rękę i zaczęłyśmy się
przeciskać przez tłum.
-Aaa! Brawo brawo kochany!- krzyknęłam i przytuliłam
Łukasza.
-Uuu… Łukasz, ładna dziewczyna!- krzyknął z drugiego końca
korytarza Paweł Uliczny.
-Co za cwel- mruknęłam pod nosem, na co Łukasz zaśmiał się.-
No ale taka prawda!
Po chwili przyszedł Rafał który udzielał wywiadu.
-Rafał! Świetnie dzisiaj broniłeś!- jego również
przytuliłam.
-Dziękuję siostrzyczko- odpowiedział uradowany i pocałował
mnie w policzek. Ulicznemu zrzedła mina, na co Łukasz wybuchnął śmiechem.
-Lilka, chodź!- zawołała Ala i obie weszłyśmy do szatni.
Totalne szaleństwo, chłopacy skakali, biegali, śpiewali…
-KTO WYGRAŁ MECZ?!- krzyknął Mila
-ŚLĄSK!
-KTO?!- powtórzył pytanie kapitan
-ŚLĄSK ŚLĄSK ŚLĄSK ŚLĄSK! DO BOOJU DO BOJUU!- skakałyśmy
wraz z piłkarzami
-Rozumiem, że panny też będą na imprezie?- zapytał Mateusz.
-Hmm….-nie wiedziałam co powiedzieć.
-No jasne, że będą! -powiedział Waldek który nagle się
pojawił pomiędzy mną a Alą.
-Gratuluję- powiedziała Ala i pocałowała Waldka w policzek.
-Uuuuuu- zawołali chórkiem Ślązacy.
-Debile- mruknął Waldek, a na policzki Ali wpełzł rumieniec.
*
15 minut później szłam z moimi braćmi do samochodu.
-Tylko teraz jedź spokojniej dobra?- uśmiechnęłam się tylko
i nacisnęłam pedał gazu.
-Więcej z tobą nie jadę!- wykrzyczeli oboje na raz,
trzaskając drzwiami.
-Najzabawniejsze że Wasze auta są w serwisie, po ostatniej
imprezie.- oparłam się o maskę pojazdu.
-No dobra, będziemy, ale nie jedź tak więcej, proszę…-
Łukasz klęknął na podjeździe.
-Okej, okej, a teraz widzę pokłon dla królowej Lilki!-
zaśmiałam się.
-Tak jest!- powiedzieli oboje i się ukłonili.
-Nie myślałam, że to zrobicie…
-Wszystko byle byś spokojniej jechała.
-No dobra, ja idę się przygotować.- rzuciłam i pobiegłam do
mojego pokoju.
*
Punktualnie o 19.30 zeszłam na dół, gdzie moi bracia
tradycyjnie grali w fifę.
-Ło, nieźle się odstawiłaś- zawołał Łukasz, za co oberwał po
głowie torebką. Pojechaliśmy.
Impreza rozkręciła się na dobre. Robert z Przemkiem śpiewali Ona tańczy dla
mnie, jednak Marian wyprawiał ciekawsze rzeczy:
-Mateusz! Kocham Cię! Wyjdź za mnie!
-Och Marianku…
Wtem interweniowała żona Mariana, Weronika, która siedziała
ze mną i z Alką przy stoliku.
-Marian! Oszalałeś?!- po tym bramkarzowi odechciało się
ślubu z pomocnikiem.
-Zaraz wracam, muszę iść do łazienki.- powiedziała Alka i
odeszła od naszego stolika.
Usłyszałam krzyk Ali. Zerwałam się i pobiegłam tak szybko,
na ile szpilki mi pozwalały.
Zobaczyłam Johana, ciągnącego Alę za włosy.
-Zostaw ją! –Voskamp odepchnął mnie, aż upadłam. Po chwili
przybiegli Waldek, Rafał i Sebastian. Waldek, mimo tego że mój brat i Mila
powstrzymywali go, rzucił się z pięściami na Voskampa.
-Ty skurwielu, kobiet się nie bije! -krzyknął, celując
kolejnego prostego w Johana
-To moja narzeczona i będę robił z nią co chcę!
-Już nie. To koniec Johan, przykro mi.- Alka rzuciła mu
pierścionek na kolana.
-Ty dziwko, pożałujesz- syknął, za co jeszcze oberwał od
Waldka.
-Ala, nic ci nie jest? –podeszłam do przyjaciółki.
-Nie… w porządku. Już go zostaw, Waldek.
Piłkarze zostawili leżącego Voskampa.
Wraz z Alą poszłyśmy na parkiet. Tańczyłam z każdym, ale
chyba najwięcej z Tadeuszem.
Po któreś z kolei piosence zmęczyłam się i podeszłam się
napić.
Podszedł do mnie Paweł Uliczny.
„Boże, znowu on?” -pomyślałam
-Hej śliczna…-boże, jaka tandeta…- Może wyskoczymy gdzieś
razem?- zapytał i objął mnie w talii.
-Echh…-westchnęłam.
-Sorry młody, ona jest moja- powiedział Tadeusz i przytulił
mnie do siebie. Szybko wyrwałam się z jego objęć.
-Dzięki.- cmoknęłam go w policzek i poszłam do Ali która
przeżywała podobną sytuację z Pawłem.
Obrońca wydawał się niezadowolony moim odejściem.
-Oj Paweł Paweł…- westchnęła Ala, gdy opowiedziałam jej
sytuację z Ulicznym. Szybko o tym zapomniałyśmy i rzuciłyśmy się w wir zabawy.
Około godziny 3 nad ranem, wraz z braćmi pojechaliśmy do
domu, tylko że role się odwróciły- oni odwozili mnie, a nie ja ich

Zajebisteee *-*
OdpowiedzUsuńŚwietnie :D I ten gif *_____* Czekam na następny rozdział :3
OdpowiedzUsuń