sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 5

Zaczęłam się zastanawiać nad słowami Alki. Nie no, dobra, ty by było dziwne, znamy się kilka dni. Wróciłam do obserwowania poczynań piłkarzy na treningu. Alka miała rację, Tadeusz często spoglądał w moją stronę. Również spojrzałam na niego. Gdy nasze spojrzenia spotkały się, piłkarz szybko spuścił wzrok.
-Ooo, love is In the air!- zafałszowała Ala.
-Jasne, to już  popatrzeć nie można?
-Nie- zaśmiała się.- Zabraniam.
-Ty to Se możesz.- prychnęłam i odwróciłam się do niej plecami.
- No Lilka nie obrażaj się proszę!
-Weź  do Waldzia spadaj sobie!
-Co?
-To!
- Waldek to tylko przyjaciel…
-To tak się teraz to nazywa?- zaczęłam się śmiać.
-Głupia jesteś….
-Ja?
-Tak! -krzyknęła, aż piłkarze się na nas popatrzyli. Spaliłyśmy przysłowiowego buraka i dalej siedziałyśmy cicho.
*
-Szkoda, że nie możecie z nami jechać.-powiedział smutno Tadeusz gdy piłkarze schodzili do szatni po treningu.
-Uuuuu- zawołał Mateusz.
-Powodzenia- szepnął Tadeuszowi na ucho Rafał i klepnął go w plecy.
-Rafał, zginiesz w domu.- krzyknęłam za odchodzącym bratem.- No niestety, to wasz wyjazd integracyjny- mówiłam próbując się nie roześmiać.
-A przyjdziecie z Alą chociaż się pożegnać?
-Jasne, że tak!
-Miło.- uśmiechnął się, a jego oczy błysnęły ze szczęścia.
-Liilka! Chodź już, nie romansuj, my chcemy do domu!- usłyszałam Łukasza.
-Muszę lecieć, pa- cmoknęłam Tadeusza w policzek jak to miałam w zwyczaju z moimi angielskimi przyjaciółmi.
-No nareszcie, ileż można…-jęczał Rafał gdy otwierałam auto.
-Tyle ile trzeba. Lepiej mnie nie denerwuj, bo pojedziesz autobusem.
Zadzwonił telefon Łukasza. Brat rozmawiał przez chwilę.
-Tak! Wreszcie skończyli remont mojego mieszkania! -zaczął się cieszyć jak dziecko
-No nareszcie, nie będę musiał się z tobą użerać- zaśmiał się Rafał.
-Ranisz.- jęknął napastnik.
-Przykro. A tak serio to za kilka dni wraca Kasia i Piotruś.
-Serio? Dlaczego nic nie mówiłeś?- zdziwiłam się.
-No a bo po co?
-To ja muszę zacząć szukać swojego mieszkania.
-Nie no, po co?
-Nie będę wam siedzieć na głowie, zwariowałeś?
-Tadeusz Cię z chęcią przyjmie…-szepnął Łukasz.
-Co?!
-Nie no nic…
-Boże, jacy wy jesteście głupi. Wstyd mieć takich braci.
-Lilka, naprawdę nie musisz szukać mieszkania. Mamy kilka wolnych pokoi.
-Ale nie chcę wam przeszkadzać…
-Nie będziesz. Obiecuję. Piotruś wreszcie zobaczy swoją ciocię…
- No dobrze, dla Piotrusia zostanę.-uśmiechnęłam się lekko. –A teraz idę zrobić obiad, a wy się ogarnijcie. I zero Fify!- krzyknęłam za nimi.
-Serio nie będziesz jechać z nami na Cypr?- zapytał podczas posiłku Łukasz.
-Nie. Nie mogę. To wasz obóz.
-Ale trener się zgodził…Lila, bez ciebie będzie nudno
-Wy nie macie się bawić, tylko trenować moi mili- zaśmiałam się.
-Lilka, proszę- dołączył się Rafał.
-Pojadę na następny. Koniec tematu- rzuciłam i zebrałam brudne naczynia i wstawiłam je do zmywarki.
-Zostaw, my posprzątamy.- bracia bliźniacy rzucili się do zmywarki.
-Okej…
-Idź sobie odpocznij.- dodał Łukasz.
-No dobrze- to było dziwne. Oni nigdy nie sprzątali. Musieli coś knuć.  Poszłam na w kierunku mojego pokoju i usiadłam na szczycie schodów, by słyszeć co mówią.
-Słuchaj, widziałeś jak Tadek patrzył się na Lilkę?- zapytał Łukasza Rafał.
 „Co za plotkarze!” -pomyślałam.
-Widziałem właśnie. Trzeba coś z tym zrobić, bo Lilka jest taka samotna…
-Forever alone.
-Tak, właśnie tak.
-No ale patrz, pasują do siebie… urocza była by z nich para.
-Dobra, pomyślimy po powrocie, skoro młoda nie jedzie- zakończył Rafał i zaczęli zbliżać się do schodów. Szybko pobiegłam do pokoju i włączyłam laptopa.
Otworzyłam Skype i znalazłam numer Ali w kontaktach. Akurat była dostępna. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Hej Lila! Co tam?- zapytała roześmiana Ala.
-Zrozum to: Łukasz i Rafał chcą mnie zeswatać z Tadeuszem!
-Skąd wiesz?
-Podsłuchałam dzisiaj ich rozmowę, kiedy sprzątali po obiedzie…
-Hahahahhahah swatka Łukasz i Rafał!
- To nie jest śmieszne, wiesz…Boję się co wymyślą. Przecież oni mają takie absurdalne pomysły…
-Dobra Liluś, pogadamy jutro, Lenka mnie woła. Papa, trzymaj się!- powiedziała i rozłączyła się.
No super. Jestem ciekawa co wymyślą moi genialni bracia. Postanowiłam iść do nich i skontrolować czy są spakowani. Mimo iż mają 25 lat, są jak dzieci.
-Heej, Rafał, spakowałeś się już do końca?- zapytałam stojąc w drzwiach.
-Taak, mam wszystko- powiedział nie odrywając wzorku od telewizora.- Szkoda, że nie jedziesz… Tadzio będzie tęs… -urwał widząc moją minę- No co taka prawda…
-Dlaczego wam tak zależy, żeby mnie zeswatać?
-Nam? Niee, wcale, masz chyba jakieś urojenia…
-Może pozwolicie, że ja sama będę decydować o moim życiu?
-Spokojnie, Mała.
-Prosiłam…
-No dobrze. Nie będziemy się wtrącać-powiedział Rafał, chociaż wiedziałam, że na pewno będzie inaczej.
Wróciłam do swojego pokoju i powoli zaczęłam pakować moją walizkę, w tajemnicy przed braćmi.  Do godziny 22 zdążyłam wszystko spakować. Poszłam się wykąpać i położyłam się spać.
*
Budzik zadzwonił o godzinie 11. Ubrałam krótkie szorty i luźną bluzkę, a  moje długie brązowe włosy spięłam w wysokiego kucyka.
Zbiegłam szybko po schodach. Zrobiłam kawę i zaczęłam szykować śniadanie. Gdy już wszystko było gotowe,  usiadłam przy stole pijąc capucinno i czekając na braci. Nie minęło 15 minut a na dół zszedł ubrany już Rafał.
-Gdzie Łukasz?
-No gdzie? Śpi.- mruknął.
-A ty co taki nie w humorze?
-Nie wyspałem się.
-Pośpisz w samolocie.- uśmiechnęłam się lekko.
-W cuda wierzysz?- zaśmiał się bramkarz.
-Ooo, śpiąca królewna nadeszła- zawołałam gdy Łukasz zwlekł się po schodach w piżamie.
-Spadaj Mała. Dajcie mi kawy- jęknął.
-Masz- podałam mu kubek- Ty też nie wyspany?
-Tiaa.. mruknął.
-To co wy oboje w nocy robicie?- zdziwiłam się.
Bracia tylko popatrzyli się na siebie i uśmiechnęli pod nosem.
-Wiedziałam. FIFA.- mruknęłam niezadowolona.
*
-Chłopaki! Już 13, jedziemy!- piłkarze włożyli torby do bagażnika.
-Tylko jedź powoli, proszę!- powiedział Łukasz zajmując miejsce koło mnie.
-Okej, mamy czas.- odparłam i ruszyłam w kierunku lotniska.
*
-No to pa, kochani- powiedziałam całując braci w policzek. Podobnie pożegnała się Ala z Waldkiem.
-Ej my też chcemy!- zawołał Marian, Paweł i Robert.
-No dobra- westchnęłyśmy i poszłyśmy pożegnać się z resztą drużyny.
-Naprawdę szkoda że nie jedziesz.- szepnął mi do ucha Tadeusz i przytulił mnie mocno.
-Może kiedy indziej- uśmiechnęłam się. Piłkarze przygotowali się do wejścia na samolot.
-Trenerze! Poczekajcie!- to był Mateusz, który jak zawsze się spóźnił. Na szczęście tym razem zdążył.
-Adres trener prześle mi smsem- powiedziała Alka, która pojawiła się koło mnie. Tak,  trener wiedział o naszej niespodziance.

-No to do jutra kochana.- przytuliłam przyjaciółkę na pożegnanie i poszłam do mojego auta.

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 4.

Następnego dnia rano obudził mnie radosny śmiech Lenki.
-Maaaamusiu!Pójdziemy na spacerek?-zapytała.
-Eee..mm...możemy iść.Ale to później dobrze?A tak wogóle to gdzie jest wujek?
-W salonie.
-O jezu...zapewne w Fifę gra c'nie?-zapytałam powoli wstając z łóżka i ubierając na siebie
swoją bluzę z WKS'U.
-Chyba taak.-powiedziała i zajęła się bawieniem lalkami.
Poszłam do kuchni zrobić sobie kawę.Po chwili weszłam do salonu.
-Ech..jak dziecko.-westchnęłam na widok śpiącego Waldka z konsolą w ręce.Wyłączyłam telewizor
i rzuciłam go poduszką.-Pobudka!Od samego rana nołlajfisz w Fifę...-zaśmiałam się.
-Jak to Marian mówi,dzień bez nołlajfienia dniam straconym.
-Głupki...idziemy na spacer z Lenką?-zmieniłam temat.-Tylko się ogarnę.
-No jasne!-ucieszył się piłkarz.
Pół godziny później byliśmy już w parku.W pewnym momencie zadzwoniła do mnie Lilka,z pytaniem
czy nie poszłabym z nią może dziś na zakupy.
-Waldziu idę dziś z Lilką na zakupy,zostaniesz z Leną prawda?-zapytałam.
-Pójdziemy z Leną do Mariana.
-Ech..no dobrze.-uśmiechnęłam się.-Tylko uważajcie na nią oboje.
-No będziemy,będziemy przecież.
-To dobrze.-powiedziałam.
-Mamusiu pograsz z nami w piłkę?-zapytała Lenka.
-Haha jasne.-zaśmiałam się i dołączyłam do zabawy.
Więc około 17 umówiłyśmy sie z Lila na zakupy w Arkadach Wrocławskich.
-Hej kochana.-przytuliłam przyjaciółkę.
-No heej.
-Haha jak tam po wczoraj?-zapytałam.
-Nawet nieźle.Ale jak wychodziłam to Rafał oczywiście nołlajfił w Fifę a Łukasz gdzieś wgl
zniknął.-zaśmiała się.
-Hahahhaha ciekawe jak tam Lena.Waldek zabrał ją do Mariana więc wiesz.
-Nie przejmuj się.Napewno Weronika się nią zajęła,bo oni zapewne nołlajfią w Fifę...
-A to napewno..
-A słuchaj że tak się zapytam...-rzekła Lila przeglądając jakies koszulki w H&M.-Opowiesz mi
trochę o Tadeuszu?Znaczy ogółem co o nim wiesz..
-Hm..no to znam go dość długo,wiesz w Śląsku gra już długo.Na ogół fajny chłopak,ale tak jak
Ci powiedziałam bardzo pewny siebie,bezczelny,nigdy nie przyznaje się do błędów,nie znosi
porażek...ale widziałam że wczoraj świetnie się z nim bawiłaś...-zaśmiałam się.
-No świetnie.-odpowiedziała.
-Mmhm..czyżby szykowało się coś więcej?-za to pytanie oberwałam torebką od Lilki.
-Ala weź...Ty to masz bują wyobraźnię wariatko..chodźmy lepiej na kawę co?-zmieniła temat.
-No pewnie,chodźmy.-uśmiechnęłam się choć w głębi ducha wiedziałam że Lila kręci z Tadziem.
Ogólnie to dzień minął mi zajebiście.
Następnego dnia odwiozłam Lenkę do przedszkola,a sama pojechałam na trening na Oporowską.
-Oo hej Lila.Widzę że w nowej bluzeczce dzisiaj.-zaśmiałam się.
-No a jak.A gdzie reszta chłopaków?
-Eemm..Rafał goni Mateusza między krzesełkami,Marian chyba śpi na ławce rezerwowych...Łukasz i
Waldek rzucają się korkami a reszta jest chyba w szatni.
-Haha jak dzieci..
Po chwili na boisko wszedł trener Levy a za nim przyszła reszta piłkarzy.
-Chłopaki!Ogłoszenie parafialne!-krzyknął.-Jutro jedziecie na Cypr.Na obóz.Więc wszyscy jutro
o 14 na lotnisku.kto sie spóźni ten leci w składzie na bagaż.-pogroził im palcem.
-No to Marian.-zaczął się śmiać Mariusz.
-Dzięki.Miło.A Ty będziesz leciał na dachu gamoniu.
-No chyba nie.
-Więc ja tylko ostrzegam.-powiedział trener.
-A wy dziewczyny jedziecie z nami?-zapytał Tadzio patrząc na Lilkę.
-Em..my nie możemy niestety..-odpowiedziała choć tak na prawdę miałyśmy zrobić im niespodziankę
i jednak przyjachać.
-Właaaśnie.-zgodziłam się z przyjaciółką.
-Szkoda no..-Tadzio momentalnie posmutniał.
-A teraz 15 kółek na rozgrzewkę!-wrzasnął treenr Levy.
-O niee..-jęknął Waldek.
-O tak.
Razem z Lilą usiadłyśmy na trybunach i zaczęłyśmy przyglądać się treningowi chłopaków.
-Lila....Tadzio się na Ciebie patrzy.-powiedziałam do przyjaciółki.Ta momentalnie zmierzyła
mnie wzrokiem.
-Widzę.
-A może nasz obrońca się zakochał?-zaśmiałam się.
-ALKA!-syknęła.
-No co?Prawdę mówię..
-Głupol...-westchnęła Lila i zaczęła baczniej obserwować trening.

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 3.

- Łukasz! Spóźnisz się idioto!- krzyczałam na brata który nadal grał w Fifę.
-Co się denerwujesz dziecko no!
-To, że za 15 minut macie być z Rafałem na treningu! I nie mów na mnie dziecko do cholery!- byłam wściekła na napastnika wrocławskiej drużyny.
-15 minut?! Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?- Łukasz rzucił pada i pobiegł po schodach po torbę.
-Mówiłam Ci to już od 30 minut! Ja idę po samochód.- rzuciłam i poszłam do garażu odpalić mojego kochanego mercedesa.
Chwilę później przybiegł Łukasz z bratem.
Nacisnęłam na gaz i pokierowałam się na stadion.
*
-Jezu, młoda, kto Cię nauczył tak jeździć?- zapytał Rafał wytaczając się na parking koło stadionu.
-Kilka lat w Anglii robi swoje braciszku- uśmiechnęłam się szeroko.
-Kto by pomyślał, że malutka, słodziutka Lilka to taki pirat drogowy- jęczał Łukasz.
-Nie jestem malutka. A teraz won na trening, macie 5 minut!- bracia zerwali się biegiem.
Tym czasem ja spokojnie zamknęłam auto, wzięłam torebkę i poszłam na stadion.
-Hej Lilka!- przywitałam się z szczęśliwą Alą.
-Hej hej kochana.- przytuliłam ją na powitanie.
-Co tak późno przyjechaliście? Umawiałyśmy się wcześniej…
-Spróbuj oderwać Łukasza od Fify…-uśmiechnęłam się.
  -No tak, Waldka tak samo- zaśmiała się- Idę po coś do picia, przynieść Ci coś?
-Hm.. Kawę poproszę.
-Okej- powiedziała Ala i zaczęła przeciskać się pomiędzy krzesełkami na stadionie.
Uśmiechnęłam się tylko widząc Alę walczącą z krzesełkami i podeszłam bliżej boiska.
-Heeej!- zawołał Waldek-Co tam?
-Heeej- odkrzyknęłam tak, żeby usłyszał. –Nic ciekawego, ty lepiej ćwicz!
-He He, po co?- zawołał się i położył się na murawie.
-Chłopaki! Na Waldka!- usłyszałam Mateusza Cetnarskiego. I tyle widziałam Sobotę. Koledzy rzucili się na niego, robiąc „kanapkę”
-Co tam się dzieje?- zapytała Ala która właśnie wróciła.- Trzymaj-podała mi kubek z kawą.
-Chłopacy zrobili na twoim Waldku kanapkę. –uśmiechnęłam się.
-Moim? Dlaczego?- zdziwiła się.
-Yy… Tak mi się powiedziało…- próbowałam jakoś to odkręcić.
-Jasne jasne… o co chodzi Lilka?
-No o nic no…
-Ja żyję! Przeżyłem!- wrzeszczał Waldek biegając po całym boisku. To dzięki bogu odwróciło uwagę Alicji.
-Uważaj bo zaraz zginiesz.- powiedział mój brat, Rafał i rzucił w Waldka korkiem.
-Grozisz mi?
-Tak!
-Czym?
-Śmiercią!- zawołał Rafał  i zaczął gonić Sobotę.
-Dziecinada- mruknęła Ala.
-Ratunku! Potwór!- wrzeszczał Waldek
-Za tego potwora oberwiesz podwójnie, żmijo!
-Kto mnie uratuje?!- nikt się nie odezwał.- Nikt mnie nie kocha?
-Ala Cię kocha.- odezwał się Tadeusz Socha, za co został spiorunowany wzorkiem przez wściekłą Alę.
-Ty się lepiej Tadziu nie udzielaj- zaśmiał się Marian, na co młody obrońca spuścił głowę.
-Przepraszam.- powiedział ze skruchą.
-Jezu! Tadeusz przeprasza! Niesamowite…-zdziwił się Mila.
-Co w tym takiego dziwnego?- zapytałam roześmianą Alę. Nie znałam jeszcze zbytnio drużyny.
-To że Tadeusz jest bardzo pewny siebie, czasami nawet bezczelny, nigdy nie przyznaje się do błędów lub porażki, i uwierz mi, zawsze dostaje czego chce.
-Aaaa- westchnęłam.
-Hahaha żartowałem debilu- klepnął „Milowego” po głowie. Zabawy wrocławskiej drużyny przerwało przyjście trenera Levego. W końcu za chwilę zaczynał się mecz o Mistrzostwo Polski! Cały stadion był zapełniony kibicami Śląska i warszawskiej Legii. Na przemian było słychać przyśpiewki Legionistów i Ślązaków. Pierwsza połowa minęła bez bramkowo. Wściekli piłkarze obu drużyn opuścili boisko.
Po przerwie, zmotywowani podopieczni Stanisława Levego napierali na bramkę Legii i w końcu udało im się trafić! Strzelcem był nie kto inny jak mój brat!  Niestety dalej potoczyło sbię niekorzystnie dla Wrocławian, Legia trafiła bramkę.
Sędzia doliczył 3 minuty. Zamieszanie pod polem karnym Warszawian, i…. tak! Waldek Sobota podwyższa wynik spotkania na 2:1! Śląsk mistrzem Polski! Niesamowita radość, cały stadion skacze i skanduje.
-Taaak! Tak! Tak! Nareszcie!- krzyczała Ala i uwiesiła mi się na szyi. Odwzajemniłam uścisk.
-Idziemy na dół?- zapytałam moją towarzyszkę.
-Tak, chodźmy- złapała mnie za rękę i zaczęłyśmy się przeciskać przez tłum.
-Aaa! Brawo brawo kochany!- krzyknęłam i przytuliłam Łukasza.
-Uuu… Łukasz, ładna dziewczyna!- krzyknął z drugiego końca korytarza Paweł Uliczny.
-Co za cwel- mruknęłam pod nosem, na co Łukasz zaśmiał się.- No ale taka prawda!
Po chwili przyszedł Rafał który udzielał wywiadu.
-Rafał! Świetnie dzisiaj broniłeś!- jego również przytuliłam.
-Dziękuję siostrzyczko- odpowiedział uradowany i pocałował mnie w policzek. Ulicznemu zrzedła mina, na co Łukasz wybuchnął śmiechem.
-Lilka, chodź!- zawołała Ala i obie weszłyśmy do szatni.
Totalne szaleństwo, chłopacy skakali, biegali, śpiewali…
-KTO WYGRAŁ MECZ?!- krzyknął Mila
-ŚLĄSK!
-KTO?!- powtórzył pytanie kapitan
-ŚLĄSK ŚLĄSK ŚLĄSK ŚLĄSK! DO BOOJU DO BOJUU!- skakałyśmy wraz z piłkarzami

-Rozumiem, że panny też będą na imprezie?- zapytał Mateusz.
-Hmm….-nie wiedziałam co powiedzieć.
-No jasne, że będą! -powiedział Waldek który nagle się pojawił pomiędzy mną a Alą.
-Gratuluję- powiedziała Ala i pocałowała Waldka w policzek.
-Uuuuuu- zawołali chórkiem Ślązacy.
-Debile- mruknął Waldek, a na policzki Ali wpełzł rumieniec.
*
15 minut później szłam z moimi braćmi do samochodu.
-Tylko teraz jedź spokojniej dobra?- uśmiechnęłam się tylko i nacisnęłam pedał gazu.
-Więcej z tobą nie jadę!- wykrzyczeli oboje na raz, trzaskając drzwiami.
-Najzabawniejsze że Wasze auta są w serwisie, po ostatniej imprezie.- oparłam się o maskę pojazdu.
-No dobra, będziemy, ale nie jedź tak więcej, proszę…- Łukasz klęknął na podjeździe.
-Okej, okej, a teraz widzę pokłon dla królowej Lilki!- zaśmiałam się.
-Tak jest!- powiedzieli oboje i się ukłonili.
-Nie myślałam, że to zrobicie…
-Wszystko byle byś spokojniej jechała.
-No dobra, ja idę się przygotować.- rzuciłam i pobiegłam do mojego pokoju.
*
Punktualnie o 19.30 zeszłam na dół, gdzie moi bracia tradycyjnie grali w fifę.
-Ło, nieźle się odstawiłaś- zawołał Łukasz, za co oberwał po głowie torebką. Pojechaliśmy.
Impreza rozkręciła się na dobre.  Robert z Przemkiem śpiewali Ona tańczy dla mnie, jednak Marian wyprawiał ciekawsze rzeczy:
-Mateusz! Kocham Cię! Wyjdź za mnie!
-Och Marianku…
Wtem interweniowała żona Mariana, Weronika, która siedziała ze mną i z Alką przy stoliku.
-Marian! Oszalałeś?!- po tym bramkarzowi odechciało się ślubu z pomocnikiem.
-Zaraz wracam, muszę iść do łazienki.- powiedziała Alka i odeszła od naszego stolika.
Usłyszałam krzyk Ali. Zerwałam się i pobiegłam tak szybko, na ile szpilki mi pozwalały.
Zobaczyłam Johana, ciągnącego Alę za włosy.
-Zostaw ją! –Voskamp odepchnął mnie, aż upadłam. Po chwili przybiegli Waldek, Rafał i Sebastian. Waldek, mimo tego że mój brat i Mila powstrzymywali go, rzucił się z pięściami na Voskampa.
-Ty skurwielu, kobiet się nie bije! -krzyknął, celując kolejnego prostego w Johana
-To moja narzeczona i będę robił z nią co chcę!
-Już nie. To koniec Johan, przykro mi.- Alka rzuciła mu pierścionek na kolana.
-Ty dziwko, pożałujesz- syknął, za co jeszcze oberwał od Waldka.
-Ala, nic ci nie jest? –podeszłam do przyjaciółki.
-Nie… w porządku. Już go zostaw, Waldek.
Piłkarze zostawili leżącego Voskampa.
Wraz z Alą poszłyśmy na parkiet. Tańczyłam z każdym, ale chyba najwięcej z Tadeuszem.
Po któreś z kolei piosence zmęczyłam się i podeszłam się napić.
Podszedł do mnie Paweł Uliczny.
„Boże, znowu on?” -pomyślałam
-Hej śliczna…-boże, jaka tandeta…- Może wyskoczymy gdzieś razem?- zapytał i objął mnie w talii.
-Echh…-westchnęłam.
-Sorry młody, ona jest moja- powiedział Tadeusz i przytulił mnie do siebie. Szybko wyrwałam się z jego objęć.
-Dzięki.- cmoknęłam go w policzek i poszłam do Ali która przeżywała podobną sytuację z Pawłem.  Obrońca wydawał się niezadowolony moim odejściem.
-Oj Paweł Paweł…- westchnęła Ala, gdy opowiedziałam jej sytuację z Ulicznym. Szybko o tym zapomniałyśmy i rzuciłyśmy się w wir zabawy.

Około godziny 3 nad ranem, wraz z braćmi pojechaliśmy do domu, tylko że role się odwróciły- oni odwozili mnie, a nie ja ich