niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 20

*Ala
-Lilka! -krzyknęłam do nieco zdziwionej przyjaciółki. -Co ten Tadek! -uśmiechnęłam się.
-Boże sama nie wiem..
 -Wiedziałam że tak będzie. Pasujecie do siebie. Każdy Ci to mówi.
-Jutro mecz z Legią. Jedziemy razem? -zmieniła błyskawicznie temat.
-Lilka nie zmieniaj tematu. Ale wrócimy kiedyś do tej rozmowy. A co to pytania. Tak, możemy jechać. A Twoja mamuśka?
-Ech niestety jedzie z nami. Najchętniej to chciałabym żeby jechała w bagażniku. Odkąd przyjechała to mnie irytuje. -westchnęła.
-No i Kasia i Piotruś jadą też z nami.
-No to dzieciaki posadzimy razem z tyłu to się czymś tam na pewno zajmą. A mamuśkę obok żeby pilnowała.-zaproponowałam.
-No dobrze.
-No nie. Mam dość.-podeszła do Nas widocznie czymś podirytowana Kasia.
-Co się stało? -zapytałam. -Mamuśka tu przylazła. Stoi na dole i wszystko i wszystkich krytykuje. Rzeczywiście z dołu słychać było krzyki typu : Jak się ruszacie? Boże ale drewna! -Niech ona wreszcie wyjedzie. Nawet Piotruś ma jej dość.-jęknęła Lila.
-Dobra chodźcie jakoś stąd wyjdziemy co? I tak musimy jutro wcześnie wstać. Chłopaki już dziś jadą do Warszawy więc pożegnamy się i jedziemy.-powiedziałam i zeszłam na murawę do Roberta.
-No więc zobaczymy się dopiero jutro.-westchnęłam.
 -Ja już za Tobą tęsknię.-uśmiechnął się i mnie pocałował.
-Tak bardzo słodko. Lenuś idziemy! -zawołałam do córki.
-Dobzie. Ceść wstystkim! -krzyknęła.
-Lila chodź...-zaśmiałam się na widok przyjaciółki przytulającej się do Tadka od już pięciu minut.
 -Idę idę.. -powiedziała niechętnie. -Mamuśka gdzie? -zapytała Kasia biorąc Piotrusia na ręce. -Stoi i wstawia gadkę z trenerem.
-Okej, możemy przypadkiem już o niej zapomnieć i jechać do domu.-powiedziała Lila zmierzając w stronę samochodu.
-Hahaha zupełnie przypadkiem.. -uśmiechnęła się Kasia.
 -Dobra to jutro o której przyjedziecie? -zapytałam kiedy już Lila odwiozła mnie i Lenkę do domu.
-Będziemy około 9.-usmiechnęła się.
 -Okej. To do jutra.-odrzekłam i pożegnałam się z przyjaciółkami
-Mamusiu gdzie jedziemy? -zapytała Lenka wchodząc do domu.
-Jutro do Warszawy. Na mecz.-odpowiedziałam ściągając córce kurtkę.
 -Jak fajnie! -ucieszyła się. -Mogę iść sie pobawić?
-Dobrze idź ale za chwilkę idziesz się myć i do spania bo jutro musimy wcześnie wstać.
-Taaaaak! -zawołała i poszła do siebie do pokoju. Następnego dnia jakoś za specjalnie nie chciało mi się wstawać ponieważ poszłam późno spać. Obudziłam Lenkę i poszłam zrobić śniadanie. W międzyczasie przygotowałam kilka rzeczy Leny które zabieramy ze sobą do Warszawy. Jakoś w miarę też się ogarnęłam. Około 9 przyjechała Lila.
-Cześć dziewczyny.-uśmiechnęłam się wsiadając do samochodu.
-Dzień dobry.-zwróciłam się do widocznie obrażonej mamuśki Lilki.
 -Lenka! -ucieszył się Piotruś.
-Ceść! To cio lobimy?
-Polysujemy!
-Echem, a co mamuśka taka obrażona? -zapytałam szeptem Lilkę.
 -Chodzi o to że przypadkiem o niej zapomniałyśmy.. -próbowała się nie zaśmiać.
-Aha no tak.-powiedziałam i wyjęłam telefon z torebki. Po około dwóch godzinach byłyśmy na miejscu. Do meczu pozostały dwie godziny, więc postanowiłyśmy trochę pozwiedzać Warszawę. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy mamuśki Lilki...
-Boże jak tu nudno. I brzydko! -stękała co chwilę.
-Mamo zamilcz. Chociaż na chwilę! -syknęła Lila. I podziałało. Do rozpoczęcia meczu nie pisnęła ani słówka. Na początku w 10 minucie bramkę strzelił Marco Paixao .Ale pod koniec pierwszej połowy Giki otrzymał czerwoną kartkę...
-Święty jezu! -biadoliła w przerwie mamuśka.-Co za pierdoła!
-MAMO!.. -syknęła Lila.
 -Taka prawda! Co za beztalencie! W tym Śląsku grają same drewna!
-Babciu! Zamilć! -Piotruś też miał jej dosyć.-Mój tatuś to nie djewno! Sama jesteś djewnem! -hahahhahahahhahaahhahahhaha boże Piotruś...-Kasia nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
 -Piotrze! Jak się odzywasz do starszych?!
 -Tak jak na to zasługują!
 -Piona młody! -uśmiechnęła się Lila. Lecz w drugiej połowie stało się coś czego nie spodziewałby się żaden kibic Śląska.. Legia strzeliła nam dwie bramki... ostatecznie mecz przegraliśmy 2-1...łzy same leciały z oczu na widok smutnych piłkarzy.. mamuśka została z dziećmi na trybunie a my zeszłyśmy na murawę chociaż trochę ich pocieszyć.
-Dziś po prostu zabrakło Wam szczęścia.. -powiedziałam smutna, przytulając się do Roberta. -No cóż,nie każdy mecz jest do wygrania. Legia dziś była o wiele lepsza od nas.. -odpowiedział. -Jeszcze czerwona dla Gikiego..
-Ale mecz z Zagłębiem wygracie.-rzekła Lila patrząc na Tadzia.
-Nie ma innej opcji.-dodałam. Jeszcze przez kilka minut byłyśmy na murawie a później wróciłyśmy do dzieci i do naburmuszonej mamuśki.
-Drewna to drewna.. pff...-jak zawsze musiała coś dopowiedzieć.
-MAMO ZAMKNIJ SIĘ! -nie wytrzymała już Lila wychodząc z Pepsi Areny.
 -Właśnie.-zgodziła się z nią Kasia.
-Mam Cię dość.-dodała Lila wsiadając do samochodu.-NIC CI NIE PASUJE! Wszystko robią źle, my jesteśmy beznadziejne.. weź się opanuj!
-Pf.. -prychneła tylko i nie odzywała się do końca drogi do Wrocławia.
-I mamo masz jak najszybciej wyjechać. ROZUMIESZ?! -w końcu odezwała się Kasia. -A-ale...
-Żadnego ale! Natychmiast! -krzyknęły równocześnie Lilka i Kasia.
-Jeżeli tak to wyjeżdżam jutro! -mruknęła.

-I wszyscy się cieszą.-powiedziała pod nosem Lila.

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 19

*Ala* 
...co? -zapytała nerwowo Lilka.
 -Kto porwał córkę Twojej przyjaciółki.
-No kto kto?
 -Voskamp. Dziś widziałem go jak szedł na trening z małą dziewczynką.
-....o boże...wiedziałam.. -zająknęła się Lila .-Dobra dzięki wielkie Lucas. Ja kończę zadzwonię kiedy indziej.-rozłączyła się.
-Co? Co Ci powiedział?! -zapytałam.
 -To.. to... Voskamp porwał Lenkę...
 -CO KURWA?!
-Tak. To on ją porwał.  Lucas widział go dziś jak szedł z małą dziewczynką. Z Lenką..
-I co? -zapytałam po 10 minutach rozmowy.
-Wszystko już wiedzą. Teraz dopiero Johan ma przejebane. A Lenka...powinna być już jutro wieczorem we Wrocławiu.
-Jezu...dziękuję Ci.-mocno przytuliłam przyjaciółkę. -Za to że byłaś przy mnie przez te kilka dni. Jednak dobrze mieć przyjaciół.
-Zawsze Ci pomogę. Pamiętaj.-uśmiechnęła się szeroko. -Jutro na szczęście tylko 5 lekcji na uczelni. Jedziemy później na trening a następnie tylko czekać na telefon od policji.
-Dokładnie.
-No dobrze ja juz pójdę. Do jutra kochana.-powiedziała Lila.
 -No paaa. -pożegnałam sie z przyjaciółką. Następnego dnia około 10 poszłam na zajęcia. W przerwie spotkałam się z Lilką.
-Cześć kochana.-powiedziałam.
 -Heej.
-Coś się stało?
-Baśka się stała! Wkurwiła mnie.
-A o co poszło?
-Darła mordę że Tadek będzie jej, że na niego nie zasługuję, że jestem puszczalską dziwką.. boże jak ona mnie denerwuje! Udusiłabym sukę najchętniej.
 -Nie dziwię się. Sama mam ochotę to czasem zrobić.-odpowiedziałam popijając kawę.
-A co u Ciebie hm? -zmieniła temat.
-No powoli wszystko wraca do normy.-nawet się uśmiechnęłam. -Wczoraj Robert zapytał się mnie czy kiedyś wyobrażałam sobie siebie w sukni ślubnej haha.
-Ala czy ja o czymś nie wiem? -zaśmiała sie Lila.
-Głupku nic się nie dzieje...
 -Na razie...
-Zaraz oberwiesz. -pogroziłam jej książką.
-No przepraszam...-ja lepiej pójdę na zajęcia zanim oberwę! -odpowiedziała i szybkim krokiem odeszła. Po skończonych zajęciach razem z Lilką w nieco lepszych humorach udałyśmy się na trening.
-Hej Kasia.-przywitałyśmy się z przyjaciółką siedzącą już na trybunach.
-Cześć dziewczyny.-uśmiechnęła sie szeroko.-I jak tam sprawa z porwaniem?
-Wszystko się wyjaśniło. Okazało się że to Voskamp. -odpowiedziała za mnie Lila.
 -Boże...on jest nieobliczalny! -przejęła się Kasia.
-Wiemy. Ale całe szczęście sprawa już wyjaśniona..
-Właśnie. Nie mogę się doczekać kiedy znów ją zobaczę..
-Oo Aluś.. -Lila mocno mnie przytuliła.
-A Lenka kiedy już będzie we Wrocławiu? -zapytała Kasia.
-Dziś wieczorem policja powinna zadzwonić żebyśmy pojechały odebrać ją od nich.-powiedziałam.
-Dopiero 16...może pojedziemy na jakieś zakupy, kawę cokolwiek? Żeby czas szybciej zleciał..- -zaproponowała Lilka
-Świetny pomysł.-uśmiechnęłam się i zeszłam po schodach.
-Dziewczyny idziecie?
-Tak tak.-po chwili Kasia i Lila dołączyły do mnie i udałyśmy się do Magnolii Park. Chyba z 2 godziny chodziłyśmy po sklepach mając przy tym świetną zabawę. Kiedy siedziałyśmy w kawiarence zadzwonił mój telefon. Odebrałam. Tak jak myślałam był to policjant który prowadził sprawę porwania Leny.
 -Możemy już jechać po Lenkę! -pisnęłam szczęśliwa po kilku minutach rozmowy.
 -Zajebiście! Zapłacimy za kawę i jedziemy! -zadecydowała Lila. Kilka minut później byłyśmy już na miejscu.
-Wejść z Tobą? -zapytała z troską Lilka.
-Nie musisz. -uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
 *
 (Lila)
Kilkanaście minut później z komisariatu wyszła Ala, a za nią Lena, która była mizernym cieniem dawnej Lenki. Blada, smutna, markotna, w różowym dresie, kryła się za plecami mamy.
-Lenuś, chodź do cioci- kucnęłam i wyciągnęłam ręce w kierunku dziewczynki. Normalnie Lena przybiegłaby szczęśliwa i wtuliła się w moje ramiona, jednak teraz podeszła wystraszona, z lekką obawą. Wzięłam ją na  ręcę.- Co jest malutka, co?
-Nie zabiezies mnie od mamusi?- zapytała z łezkami w oczkach.
-Nie no, coś ty kochanie! Nie płakusiaj!- otarłam wilgotne policzki dziewczynki.
-Chce do mamy. –mruknęła. Oddałam ją Ali.
-Chodź córeczko, jedziemy do Roberta, dobrze?- uśmiechnęła się Ala.
-Tak!- małej troszkę poprawił się humor.
Kilkanaście minut później  byłyśmy już na boisku na Oporowskiej.
-Taaak!- wrzasnęła ucieszona Lena. Piłkarze słysząc głos dziewczynki instynktownie odwrócili się.
-Lenuś!- zawołał Robert i podbiegł do dziewczynki. Chwilę później to samo zrobiła reszta drużyny. Ja z Alą usiadłyśmy na krytej trybunie.
-Coś się stało?- zapytała Ala, widząc, że siedzę cicho.
-Nie wiem właściwie…-mruknęłam. –Niby to nic takiego…
-Czyli co?
-Tadek cały czas mnie ignoruje, nie wiem dlaczego, nie odbiera, nie odpisuje, nie odzywa się do mnie.. chyba czas odpuścić…
-Zależy Ci na nim, prawda?
-No chyba tak, ale skoro on ma mnie gdzieś…
-Skąd wiesz, może jest inaczej?
-Ala, a w tej bajce były księżniczki?
-To żadna bajka- mruknęła.
-Mamuś! Choci tu!- Ala poszła  na dół, a ja założyłam słuchawki na uszy i puściłam *link* SS.
-I just wanted you to know, that baby you’re the best.- nuciłam pod nosem.
Nawet nie zauważyłam kiedy koło mnie usiadł Tadek.
-Co tam?- westchnął cicho.
-Nic. Zazdroszczę im szczęścia.- mruknęłam patrząc na Alę, Lenę i  Roberta.
-A ja nie. – uśmiechnął się pod nosem i mnie pocałował.
Przez chwilę byłam zaszokowana, nie wiedziałam co zrobić, siedziałam jak zamurowana.
Po chwili jednak wstałam, i wyszłam wściekła. Tadek poderwał się i pobiegł za mną.
-Lilka! O co ci chodzi?
-O co mi chodzi? O co raczej Tobie chodzi!
-Mi?- Tadeusz miał zdziwioną minę.
-Tak tobie idioto! Najpierw mnie ignorujesz, a teraz mnie całujesz, dając mi cholerne nadzieje?!- krzyknęłam.
-Ej, Lilka, czekaj.- podszedł do mnie i mnie objął.- Posłuchaj.
-Nie, nie posłucham Cię! Puść mnie- wyrwałam się i poszłam
Była już jesień, w powietrzu było czuć wilgoć, a na ulicach leżały stosy złocistych liści. Co chwilę padał deszcz, na ulicach roiło się od kałuż. Zrobiłam drobne zakupy i pojechałam do domu.
*
Zaparkowałam auto w garażu. Przed drzwiami zauważyłam jakąś drobną kobietę o kruczoczarnych włosach, ociekającą wodą,  stojącą z wielką walizką.
-Mamo? Co ty tu robisz?!
-No co? Wpuścisz mnie czy nadal będę tu moknąć i marznąć?!
-Już, już. –sięgnęłam klucze i otworzyłam drzwi.
-Gdzie Rafał? Gdzie Łukasz? A Kasia i Piotruś?- zaczęła wyliczać od progu mama.
-Rafał na treningu, Łukasz też, poza tym mieszka ze swoją dziewczyną- na to słowo mama zrobiła zaciekawioną minę.- Kasia w pracy, a Piotruś w przedszkolu.
-Aha…- mruknęła rozglądając się po domu.- A ty wreszcie pracujesz dziecko?
-Nie, studiuję.- zawołałam z kuchni wstawiając wodę.
-Co studiujesz?- zapytała mama siadając przy stole.
-Kawy? Herbaty?
-Kawy. Więc co studiujesz?
-Kosmetologię.
-Kosmetologię?- mruknęła z nutką pogardy w głosie.
-Tak.- woda się zagotowała, zrobiłam kawę i usiadłam po drugiej stronie stołu.
-Jak ci się żyje we Wrocławiu?
-Fajnie, mam świetnych przyjaciół.
-Oo… A jakiegoś porządnego mężczyznę?
-Nie.- Nie wspominałam mamie ani słowem o Tadku, ponieważ, odkąd tylko moi bracia zaczęli grać w Śląsku, a mama poznała całą drużynę, od razu znienawidziła Sochę. Nie wiem dlaczego…
-A jak tam ten gbur Socha?- no nie…
-Mhm, no jak? Gra, żyje, trenuje.- zbywałam mamę krótkimi słówkami.
- Pf… a miałam nadzieję, że go wyrzucili ze Śląska…
-MAMO!
-Co?
-Dlaczego ty go tak nienawidzisz? Przecież on nic Ci nie zrobił!
- Bo tak. A dlaczego ty go tak bronisz, co?
-Bo… zresztą nie ważne.
-Jasne.. dziecko lepiej pomóż mi zanieść walizkę do pokoju.- powiedziała mama wstając od stołu i biorąc swoją torbę podróżną, a mi zostawiając walizkę.
*
Gdy tylko wtaszczyłam walizkę mamy, poszłam do swojego pokoju. Sprawdziłam telefon. Na ekranie widniało 7 nieodebranych połączeń. Jedno od Rafała, 2 od Tadka i 4 od Ali. Zignorowałam telefony od piłkarzy i wybrałam numer przyjaciółki.
-Halo?- mruknęłam.
-Hej Lila! Co się stało, że tak nagle zniknęłaś?
- To nie rozmowa na telefon, jeszcze matka przyjechała…
-To może ja do ciebie wpadnę z Lenką, jeśli to nie problem?
-Jasne, wpadaj, Lena pobawi się z Piotrusiem- zaśmiałam się lekko.
-Okej, to za ile?
-Pół godziny. Akurat powinna już wrócić Kasia i Piotrusiem
-No okej. To będziemy.
Piętnaście minut później zeszłam na dół zrobić sobie herbaty.
-Lilka!- wrzasnęła mama wchodząc do kuchni.
-Czego?- oparłam się o blat.
-Idę do pani Tereski. Będę o 20.- powiedziała i wyszła.
Odetchnęłam z ulgą.
Chwilę później Kasia wpadła do domu.
-Hej Lila. Ja muszę jeszcze coś załatwić. Więc przyprowadziłam Piotrusia i lecę. Pa- dała mi buziaka w policzek i wyszła. Rozebrałam bratanka z kurtki, zrobiłam mu pić, dałam obiad, a potem włączyłam bajki w salonie. Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Hej Ala.- przytuliłam przyjaciółkę.- Hej Lenka.- nie zdążyłam jej przytulić, bo od razu pobiegła do Piotrusia. Zaczęłyśmy się z Alą śmiać.
-A gdzie mamusia?- zapytała Ala siadając przy stole z kubkiem kawy.
-Poszła na ploteczki do pani Tereski.- mruknęłam
-hahahhahaha,  boże, serio?!
-No tak.- usiadłam obok.
-No ale opowiadaj.
-No więc to było tak…- w skrócie opowiedziałam jej poranną sytuację z Oporowskiej.
-Słuchaj powinnaś dać mu szansę chociaż wytłumaczyć się… Dzwonił do Ciebie?
-Tak 2 razy.
-I co?
-Nie odebrałam wtedy, a nie będę oddzwaniać. Wydaje mi się, że to nie sytuacja na telefon.
-Wiesz co masz racje.
-Skoro według Ciebie mu zależy, to będzie chciał się spotkać.- mruknęłam.
-No tak.
Na różnych rozmowach minęło nam dobre kilka godzin.
-Boże, patrz!- zawołałam wskazując na Lenkę śpiącą wraz z Piotrusiem.
-Jakie słodkie!
-Patrz jak ją przytulił…
-Zdjęcie zrób! – wyciągnęłam komórkę i zrobiłam dzieciakom kilka zdjęć.
-Już- uśmiechnęłam się.

-Skoro Lena zasnęła to my już idziemy.- Alka pocałowała mnie w policzek i wzięła córkę na ręce. Odprowadziłam je do drzwi, a potem położyłam Piotrusia do łóżeczka, a sama poszłam się wykąpać. Dzięki rozmowie z Alą, przemyślałam sobie parę rzeczy, i postanowiłam dać Tadkowi jeszcze jedną szansę. 
______________
przepraszam za przerwę, kryzys twórczy :))) zaczyna się coś dziać :) 

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 18

*
Starałam się pomóc Ali, na tyle ile potrafiłam. To było okropne, patrzeć jak twoja przyjaciółka cierpi. Tak bardzo chciałam, żeby wszystko wróciło do normy…
Siedząc u Ali zaproponowałam jej jakiś film, żeby trochę chociaż się odstresowała i zapomniała chociaż na chwilkę. Od razu czułam się lepiej, gdy Ala wybuchała śmiechem podczas filmu. Jednak gdy film się skończył znowu wszystko powróciło.
-Boże, Lilka, dlaczego? Czym ja sobie zasłużyłam?- łkała Ala i wtuliła się w rękaw mojej bluzy.
-Nie wiem…
-A jeżeli ona…ona… nie żyje…?
-NIE MÓW NAWET TAKICH RZECZY!- krzyknęłam.
-Przepraszam… tęsknię za nią…Beznadziejne uczucie, stracić dziecko, nie polecam.
-Ona się znajdzie, nie spisuj jej na straty.- warknęłam.
-Na pewno?
-Na pewno.- w tym czasie włączyłam mój tablet i zaczęłam przeglądać strony sportowe. Szczególnie zaciekawi mnie jeden artykuł.  Po przeczytaniu go zamarłam. Johan nadal nie dotarł do klubu.
A tylko on mógł oprócz Ali odebrać Lenę.  Połączyłam szybko fakty.
Czyli to mógł być  Johan! Nie powiedziałam nic na razie Ali, żeby jej bardziej nie denerwować. Stwierdziłam, że muszę to przekazać policji. Napisałam więc smsa policjantowi prowadzącemu sprawę Leny.
Szybko dostałam odpowiedź.
„ Sprawdzimy wszystkie tropy i powiadomimy panią o naszych dokonaniach”
Westchnęłam cicho.
-Lila, jedziemy na Oporowską?- zapytała po chwili ciszy Ala.
-Okej. –pomyślałam, że chociaż na chwile przestanie płakać. – To chodź. –ubrałyśmy buty, bluzy, wzięłyśmy torebki i wyszłyśmy. Po piętnastu minutach byłyśmy już na miejscu.
-Ala!- krzyknął Robert i do niej podbiegł.- Cześć kochanie.
-Cześć- piłkarz przytulił ją mocno.
W tym czasie ja poszłam na trybuny. Wszyscy piłkarze byli jacyś smutni, ociężali, z niechęcią wykonywali ćwiczenia. Po godzinie trener dał im wreszcie spokój. Zeszłam na dół.
-Hej Liluś.
-Cześć Tadek.- mruknęłam i spuściłam głowę.
-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.- przytulił mnie mocno. Tylko on wiedział jak bardzo to wszystko przeżywałam.
-Oby.- nie chciałam go puścić. Smutni i podłamani piłkarze powstrzymali się od żartów i sugerowania. W końcu oderwałam się od niego.  Rozejrzałam się po boisku. Zazwyczaj po murawie w przerwach biegała Lena z Piotrusiem śmiejąc się radośnie. Gdy przypomniałam sobie to wszystko, łzy same poleciały.
-Nie płacz, hej…nie płacz.- powiedział Tadeusz i starł łzy z mojego policzka. –Alles wird Gut.- mruknął po niemiecku.
-Ja, naturlich.- rozpłakałam się jeszcze bardziej.- Przytul mnie.- powiedziałam poprzez łzy.
-Okej.- piłkarz spełnił moją prośbę. Staliśmy tak, wtuleni w siebie nawzajem dobre kilka minut.
- Już lepiej?- zapytał.
-Tak, dziękuję.- uśmiechnęłam się lekko.
-To dobrze.
-Idę do Ali- westchnęłam i odeszłam.
*
-Policja się z tobą już kontaktowała?
-Nie. Oni kurwa nic nie robią!- krzyknęła Ala.
-Spokojnie kochana. Na pewno robią.
-Jasne. Ja chcę moją córkę!
-Wiem… też za nią tęsknię.
-Tylko chyba ja mam takie beznadziejne życie… Jeszcze teraz trzeba się uczyć…. Nie mam ochoty dalej żyć.
-Nie mów tak. Masz Roberta. Nie jesteś sama.
-Ty też nie.
-Tak?- mruknęłam zaciekawiona.
-No tak… Masz Tadka.
Westchnęłam.
-To prawda, teraz bardzo dużo mi pomaga, znieść to wszystko…
-Widzisz…
-Co widzę?
-On cię kocha. Na pewno.
-Jasne.
-Gdyby nie kochał, nie pomagałby Ci tyle…-przerwał nam dźwięk telefonu.
-Halo, Lila?
-Tak, kto mówi?
-Tu Lucas. Lucas Piazon.
-Lucas! Tak dawno nie dzwoniłeś!
-Kto to? –szepnęła Ala.
-Mój przyjaciel z Brazylii. Teraz gra w Holandii.
-No tak, przepraszam- mruknął Lucas.
-Co cię stało, że dzwonisz?
-Słuchaj, no bo ja mam coś ważnego Ci do powiedzenia…
-Co?

-Myślę, że wiem…

sobota, 26 października 2013

Rozdział 17

Następnego dnia po skończonych zajęciach na uczeli jak to codziennie poszłam na trening.
-Hej Liluś.-przywitałam się z przyjaciółką.-Widziałaś już może to?-zapytałam i podałam jej
gazetę plotkarską z nią i Tadziem na okładce.
-Jezu!Co to ma być?!-pisnęła nerwowo przeglądając gazetę.
-Ty i Tadek na okładce.Haha ale nagłówek też ciekawy.,,Czyżby nowa dziewczyna Tadeusza Sochy?
Jak się dowiedzieliśmy,piłkarz Śląska był widziany w parku z pewną brunetką..."
-Co za szmatławce!Wszystko wynajdą hieny cmentarne!-wkurzyła się Lila.
-Jezu spokojnie,nie bulwersuj się..chodź lepiej trening pooglądamy.-powiedziałam i zaczęłam
iść w stronę trybun.
Przez prawie cały trening Lila mówiła coś sama do siebie i ogółem siedziała jakaś
naburmuszona.W połowie treningu jak w sumie codziennie pojechałyśmy po Lenkę do przedszkola.
-Dzień dobry,przyszłam odebrać Lenkę.-powiedziałam z uśmiechem do przedszkolanki.
-A Lena została już odebrana godzinę temu.
-Co proszę..?-zrobiłam się blada jak ściana.
-Lenka została już odebrana.-powtórzyła z uśmiechem.
Momentalnie z Lilką wyszłysmy z budynku przedszkola.
-Jezu jak to?!-krzyknęłam.-To niemożliwe!Kto ją odebrał?!
-Nie wiem...Robert jest na treningu...Voskampa już nie ma.Nie mam pojęcia kto!-Lila również
się tym przejęła.
-Boże...-łzy napłynęły mi do oczu.-Kto...
-Nie płacz kochana.Trzeba to zgłosic na policję.To porwanie!-zadecydowała w nerwach Lilka.
-Co oni nam pomogą?!
-Dużo!Jedziemy i bez dyskusji!Ale ja prowadzę.-oznajmiła.
Chwilkę później pojechałyśmy na policję i złożyłyśmy doniesienie o porwaniu.Ale oczywiście
kazali nam czekać i powiadomią Nas jeżeli wpadną na jakis trop.Lila zaoferowała że odwiezie
mnie do mieszkania i tam będziemy się nad tym wszystkim zastanawiały.
-Kto mnie tak kurwa nienawidzi?!-jęknęłam dalej płacząc.
-Nie wiem!Ale się dowiemy!Zaraz przyjadą Robert i Tadek wtedy razem pomyślimy co dalej.
Lenka się odnajdzie zobaczysz.-rzekła Lila.
-A kiedy dokładnie będą?-zapytałam.Wtem usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.Po chwili do
salonu wbiegli Robert z Tadkiem.
-Co się stało?Gdzie jest Lena?-zapytali oboje równocześnie.
-Ktoś porwał Lenkę...-pisnęłam ze łzami w oczach.
-Jak to?Kto?
-Nie mam pojęcia...-powiedziałam i zaczęłam znów płakać,na co Robert mocno mnie przytulił.
-Aluś,Lenka się odnajdzie zobaczysz..-próbował mnie jakoś pocieszyć.
-Robert ma rację.Trzeba tylko czekać na telefon od policji.-dodał Tadzio.
-Mam nadzieję..-powiedziałam.
-No dobrze,nic tu po nas.Tadek chodź zostawimy ich samych.-rzekła Lila.-Ala przyjdę jutro.
-Jak chcesz..-westchnęłam a Lilka i Tadek wyszli.-No ale kto mnie tak nienawidzi?No kto?
Że aż mi Lenkę porwał.
-Nie wiem ale jak się dowiem kto to to obiecuję Ci że tego momentalnie pożałuje.
-To dla mnie za wiele jak na jeden dzień...-powiedziałam ze łzami w oczach,usiadłam na
kanapie i przytuliłam się do Roberta.Nawet nie pamiętam kiedy tak zasnęłam.
Rano obudziłam się w łóżku. Hm,no tak zapewne przysnełam w salonie..-pomyślałam i przeczesałam
ręką moje blond włosy. Już miałam zawołać Lenka kochanie co dziś robimy?Ale przypomniałam
sobie że....że ktoś ją porwał.Na samą myśl o tym miałam ochotę znów się rozpłakać.Nie wiem
czym sobie na to zasłużyłam.Nie wiem.Otarłam rękawem od bluzy łzy z policzków i poszłam
do kuchni zrobić sobie kawę.Całe szczęście dziś mieliśmy odwołane zajęcia na uczeli z
powodu jakiejś tam awarii.Jutro też nie idziemy.To nawet lepiej.
Nie wiedziałam jak ja to przetrwam.I czy wogóle Lena się znajdzie?
Około godzinę później przyszła do mnie Lilka.
-Cześć Ala...-powiedziała niepewnie i weszła do mieszkania.
-Hej Liluś...napijesz się czegoś może?-odpowiedziałam tak jakby odechciało mi się już
wszystkiego.
-Herbatę poproszę.-rzekła i usiadła przy stole w salonie.Chwilkę później wróciłam do niej
z kubkiem herbaty.
-I jak się czujesz?-zapytała z troską.
-Beznadziejnie.Odechciało mi się wszystkiego.I ani jednego telefonu z Policji...
-Zadzwonią,ale daj im czas na ustalenie czegokolwiek.Całe szczęście że nie dziś i jutro
zajęć...Piotruś pytał o Lenkę.Ale gdy usłyszał co sie stało to się najnormalniej w świecie
rozpłakał.-westchnęła Lila biorąc łyk herbaty.-Widok płaczącego Piotrusia...poprostu nie
wiem jak to opisać.
-Mam nadzieję że zadzwonią.Ale powinni od razu sie czegoś dowiedzieć.
-Przecież my nie mamy nawet żadnych dowodów.Napewno będą rozmawiać z tą przedszkolanką
może ona opisze osobę która odebrała Lenę.
-O no właśnie.Może tak..-powiedziałam i powstrzymałam się od płaczu.
-Aluś chodź.-powiedziała Lilka i wstała z krzesła.-Włączymy sobie jakiś film i na chwilkę
chociaż o tym zapomnimy.
-No jak uważasz..-odrzekłam.
Postanowiłyśmy oglądnąć jakąś komedie na poprawę humoru.I rzeczywiście na chwilkę zapomniałam
o problemach.Dobrze że miałam taką przyjaciółkę jak Lilka.Zawsze umiała mnie pocieszyć.


sobota, 12 października 2013

Rozdział 16

-Chciałeś coś ode mnie?- zapytałam gdy już podeszłam do Tadzia.
-Nie no nic…
-Zakochani!- zawołał Paweł i oblał nas swoim Poweradem.
-Fuuuj! Paweł!
-Idioto…-mruknął Tadek.
-Super pajacu, muszę zmyć makijaż.- warknęłam i poszłam do łazienki w recepcji.
Po upływie pięciu minut wróciłam na trybuny. Ala zdziwiła się, widząc mnie bez makijażu.
-Jezu, Lilka, co się stało?
-Ech ten debil Paweł oblał mnie Poweradem. Musiałam zmyć makijaż… niestety
-Nie jest źle kochana.
-Jest okropnie.- mruknęłam i założyłam na głowę kaptur
-Nie jest.- uśmiechnęła się i zdjęła moje nakrycie głowy
-Wyglądasz ładnie!
-Wcale nie!
-Jezu Lila co ci się stało? Zero makijażu… - zawołał Rafał gdy do nas podbiegł.
-Paweł- mruknęłam.-Oblał mnie Powerade’m idiota.
-Hahhahahahaha beka!
-Rafał, to nie jest śmieszne!
-Przepraszam.- bramkarz zrobił smutną minkę.
-Wyglądam przez niego jak idiotka.
-Wcale nie, ładnie wyglądasz- wtrącił Socha który nagle pojawił się koło nas.
-Nie podrywaj, i tak nie masz szans!- krzyknął z daleka Mati.
-No dzięki!- odgryzł się Tadek.
-Nie ma za co!- zaśmiał się Cetnar i potknął się o worek z piłkami.-Kurwa!- wrzasnął i wylądował twarzą na murawie.
-POKARAŁO! –zawołałyśmy obie z Alą, a Tadeusz i Rafał zaczęli się śmiać.
-Ale śmieszne.
-Bardzo- uśmiechnął się Robert który właśnie przyszedł.
-Hej kochanie- powiedziała Ala i przytuliła się do niego.
-Zakochani są wspaniali- mruknęłam rozmarzonym głosem.
-Wiesz Aluś co dzisiaj jest? –zapytał Robert obejmując ją ramieniem.
-Nie…-Ala była zdziwiona.
-Ostatni trening Voskampa w Śląsku!- ucieszył się.
-Aaa… no tak!
Chwilę później zaczął się trening.
*
-Chłopaki, macie 15 minut przerwy!- zawołał trener Levy i opuścił boisko.
Po chwili podszedł do nas Johan.
-Czego chcesz?- warknęła nieprzyjaźnie Ala.
-Nie myśl sobie, że to koniec Twoich kłopotów! Jeszcze tego pożałujesz suko…-podszedł bliżej Ali.
-AAAA!- pisnęła Ala.
-Zostaw ją!- odepchnęłam piłkarza.
-Spierdalaj stąd, dobrze ci radzę Johan.- mruknął Robert i odciągnął go.
-Alka pożałujesz jeszcze! –krzyknął na odchodne.
-Tylko tkniesz moja dziewczynę, to inaczej pogadamy!- krzyknął Robert.- Nie płacz kochanie.- powiedział ocierając łzy z policzków Ali.
-Ale ja się go boję!- załkała.
-On nic Ci nie zrobi! -przytulił ją.
-To może ja was zostawię samych?- mruknęłam i poszłam sobie.
*
-Słuchaj, może wyszlibyśmy gdzieś razem?- zapytał Tadek siadając koło mnie na schodach
-Spoko.- uśmiechnęłam się, odsłaniając rzędy białych zębów.
-Masz prześliczny uśmiech.- powiedział Tadeusz przyglądając się mi.
-Dziękuję- mruknęłam i spuściłam głowę na dół.
-To jak? O 17?
-Spoko, tylko gdzie?
-Przyjadę do Ciebie.- powiedział i zerwał się ze schodów- Trener woła.- mruknął i pobiegł na boisko. Ja zostałam na miejscu.
-Ouuu… coś się zaczyna dziać.- zaśmiała się Alka która usiadła koło mnie
-Spadaj głupku.- dałam jej kuksańca w bok. Po chwili podbiegł Rafał.
-Słuchaj, Lilka potrzebuję żebyś zaopiekowała się dzisiaj Piotrusiem.
-Ale…-urwałam.
-Proszę, to bardzo ważne.
-No okej.- czyli ze spotkania z Tadeuszem nici. Chyba że wzięłabym Piotrusia ze sobą.
-To musisz go odebrać z przedszkola.
-Za ile?
-Pół godziny, jest piętnasta.
-No dobrze. Ala, jedziemy.- zawołałam przyjaciółkę i pojechałyśmy.
Odwiozłam Alę, odebrałam bratanka i pojechałam do domu chociaż troszkę przygotować się na spotkanie z Tadkiem.
Piotrusiowi włączyłam bajki, a sama poszłam się przebrać.
Ubrałam czarne rurki i miętową, za dużą bluzę. Do tego naszykowałam air maxy. Nie malowałam się zbytnio, tylko troszkę przypudrowałam twarz. Zbiegłam na dół i zaczęłam bawić się z Piotrusiem.
Szybko nadeszła 17 i usłyszałam dzwonek do drzwi. Był punktualnie. Ubrałam buty, wzięłam Piotrusia na ręce i poszłam otworzyć.
-Hej Lila- pocałował mnie na przywitanie w policzek. –Yyy… Piotruś, ale…
-Mała zmiana planów.- uśmiechnęłam się. –Kierunek plac zabaw.
-Wuuujek!- zawołał mały i przytulił się do Tadeusza.
-Hej hej. No to idziemy?
-Tiaaaak! Wsadziłam bratanka do wózka, zamknęłam drzwi i wyruszyliśmy we trójkę na plac zabaw. Tadeusz prowadził wózek, a ja trzymałam go pod ramię. Wyglądaliśmy trochę jak młode małżeństwo z dzieckiem.
*
-Wiesz, miałem trochę inne plany na dzisiaj.- uśmiechnął się Tadeusz kiedy doszliśmy już na plac zabaw.
-Ja też, no ale nie mogłam odmówić Rafałowi… W końcu mieszkam u niego…
-Rozumiem.- uśmiechnął się znowu. –Ale tak też może być fajnie.- powiedział i pobiegł do Piotrusia który bawił się w piaskownicy. Po krótkiej chwili dołączyłam do nich.
-Piotrek, nie syp na Tadzia piaskiem!- zawołałam kiedy kolejne wiaderko wypełnione piaskiem wylądowało na głowie piłkarza. Chłopczyk zaczął się śmiać.- Nie ładnie tak!
-Oj Lila, już spokojnie, nic się nie stało, niech się bawi.- uśmiechnął się Tadeusz i pocałował mnie w policzek.
-No dobrze, skoro tak twierdzisz…Idziemy na huśtawkę?- uśmiechnęłam się.
-Taaak!- zawołał Piotruś i pobiegł w stronę huśtawek.
-Uważaj!- krzyknęłam i pobiegłam za nim.
-Ałaaa…-mały potknął się o kamień i wywrócił się.
-Nie płacz.- wzięłam go na ręcę. –Nic się nie stało kochanie, cichutko…- mruknęłam.
-Młody, nie płacz, zagoi się.- dodał Tadeusz.
-Chyba już koniec na dzisiaj… Idziemy Piotruś?
-Nje!- zawołał i wyrwał się.- Husiu!- wskazał na huśtawkę.
-No to idziemy. –złapałam go za rączkę i poszliśmy.
*
Po kolejnej godzinie biegania mały już przysypiał. Wzięłam go więc na ręce, i położyłam w wózku.
-No to idziemy, w końcu – mruknęłam.
-Nie przesadzaj, fajnie było.- powiedział Tadeusz.
-Owszem, ale jestem strasznie zmęczona.
-Haha, młody dał wycisk.
-A żebyś wiedział, już na treningach mniej się męczyłam.- uśmiechnęłam się.
-Treningach?- zapytał zdziwiony.
-Tak, trenowałam nożną.
-Dlaczego już nie trenujesz?
-Kontuzja. Tyle.- urwałam temat.
-Spoko.- mruknął i wziął ode mnie wózek.
*
-Jezu, padam.- rzuciłam się na kanapę w salonie tuż po tym, jak położyłam Piotrusia spać.
-Zrobię herbaty.- powiedział Tadeusz i poszedł do kuchni.
10 minut później leżeliśmy na kanapie z kubkami gorącej herbaty.
-Zimno mi.
-Przytulę Cię.- Tadek uśmiechnął się szeroko.
-Idę po koc.
Chwilę później zwlekłam się na dół z kocem. Z powrotem położyłam się koło Tadeusza.
-Aaa.. -ziewnęłam.
-Co jest?
-Spać mi się chce.
-To idź spać.- powiedział i pocałował mnie w czubek głowy
-Okej. – wtuliłam się w piłkarza i zasnęłam.
Rano obudziłam się w mojej sypialni. Na podłodze leżała karteczka:
„Zasnęłaś wieczorem więc przeniosłem Cię tutaj. Mam nadzieję że się wyspałaś. Dziękuję za cudowny dzień.

Tadeusz  <3 „

sobota, 5 października 2013

Rozdział 15.

-ALKA!-wrzasnęła Lila kiedy odebrałam od niej rozmowę na skype.
-Co się drzesz kobieto?-zaśmiałam się.
-Nie uwierzysz co się stało.
-No to może mi powiedz.
-Rafał przed chwilą mi powiedział że sprzedają Voskampa do Holandii.-wykrztusiła wreszcie
z siebie.
-Jezu,naprawdę?-zdziwiłam się.
-No tak!
-No to zajebiście!Nie będzie już przynajmniej mnie nękał.-odetchnęłam z ulgą.-Dobra Liluś
idziemy jutro na trening po zajęciach?
-Hm..myślę że tak.
-No okej.Dobra ja idę bo muszę Lenkę położyć spać.To do jutra kochana.-pożegnałam się z
przyjaciółką.
-No do jutra.-zawołała radośnie i się rozłączyła.
Wyłączyłam laptopa i poszłam do Lenki do pokoju.
-Lenuś,już późno wiesz że powinnaś już dawno spać?-zapytałam kiedy zobaczyłam że mała
siedzi na dywanie i bawi się lalkami.
-Wieeem ale ja się tak fajnie bawię.
-Jutro przecież też możesz się pobawić.-uśmiechnęłam się i wzięłam ją na ręce.
-Mas lacje.-powiedziała a ja położyłam ją do łóżka.
-No widzisz.Dobranoc skarbie.-pocałowałam Lenkę w czoło,po cichu wyszłam z jej pokoju i
poszłam do salonu.
-Wiesz..-zwróciłam się do Roberta.-Myślę że trzeba jakoś pogodzić Lilę z Tadziem.
-A o co oni się wogóle pokłócili?
-Wiem tylko tyle iż Lila powiedziała mu że chce być kosmetyczką na co Tadek porównał
ją chyba do Moni i Baśki.No i się pokłócili.
-Hm..w takim razie ja zadzwonię do Tadzia i jakoś go umówię z Lilką.
-No okej.Ja w takim razie dzwonię do Lilki.

*Lilka*
Przed chwilą zadzwoniła do mnie Ala z informacją że ma dla mnie jakąś niespodziankę.
Zdziwiłam się trochę ponieważ znając pomysły Ali...z zresztą nieważne.Więc następnego dnia
zjawiłam się na treningu.
-Hej Lila!-zawołała Ala z drugiego końca boiska.
-No czeeść..-powiedziałam niepewnie kiedy przyjaciółka do mnie podbiegła.-O co Ci chodziło
wczoraj przez telefon?
-A właśnie.Taaaaaadek!-krzyknęła a obrońca od razu do Nas podbiegł.-To ja zostawiam Was
samych,powyjaśniajcie sobie wszystko i wogóle.-dokończyła i odeszła na trybuny.
-No...bo...-zająkał się Tadziu.-Ja...Lila chciałem Cie przeprosić za moje zachowanie wiesz
wtedy w tej kawiarni.Nie chciałem Cię porównać do Baśki i Moni.Naprawdę...
-Też chciałam Cię przeprosić.
-Mnie?Za co?-zdziwił się.
-Za to że nie odbierałam od Ciebie telefonów i Cię ignorowałam...Nie powinnam też się na
Ciebie za to obrażać.
-Mogło Cię to urazić.Naprawdę nie chciałem.-odpowiedział.-Czyli już wszystko mniędzy nami
okej...?
-Myślę że tak.-uśmiechnęłam się,na co w odpowiedzi Tadziu mnie przytulił.

*Ala*
-Jezu Ala dziękuję Ci.-powiedziała Lila która powróciła na trybuny.
-Musiałam jakoś Wam pomóc.Sami byście się nie pogodzili.
-Wiem no..
-No właśnie.Ale dobrze że już jest wszystko okej.-uśmiechnęłam się.
-Marian oddaj mi piłkę!-jęknął Kuba.-To że jestem młodszy nie oznacza że możesz się nade
mną znęcać.
-Ależ mogę,na kimś trzeba.
-Debil.-mruknął Kuba i rzucił butelką w Mariana.
-Ałaaaaa!Ty gamoniu!-krzyknął Marian i zaczął gonić Kubę po boisku.
Po treningu przed budynkiem zarządu Śląska,spotkałyśmy Mateusza.
-Yyy Mati dobrze się czujesz?-zapytała Lilka na widok pomocnika próbującego robić różne
triki na swoim bmx'ie.
-Jak najbardziej....-odpowiedział i po chwili spadł z roweru.
-Hahahhahahahha boże wiedziałam że tak będzie.-zaczęłam się śmiać.
-Ej to nie jest śmieszne.-mruknął Mati leżąc na ziemi.
-Stary wyglądasz jak jakiś pijak,leżąc na tej ziemi.-powiedział Mariusz który właśnie stanął
obok niego.
-No dziękuję.Miło.-westchnął Mateusz wstając.
-Hahha jezu szkoda że tego nie nagrałam!-Lilka nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
-No trudno.-powiedziałam.
-Następnym razem będę o tym pamiętała.-zaśmiała się Lila i poszła w stronę Tadzia,który
ewidentnie czegoś od niej chciał.

sobota, 28 września 2013

Rozdział 14

*
-Hm… To jak myślisz, co kupić Nadii? –zapytał Kamil gdy jechaliśmy autobusem, ponieważ Kamil nie miał prawa jazdy, a ja swój samochód zostawiłam w domu.
-Szczerze to nie wiem…Co właściwie…- przerwał mi kolejny fan.
-Mogę prosić pana o autograf?
-Jasne, spoko- uśmiechnął się Kamil. Cena bycia piłkarzem- rozpoznawalność.
-Fajną ma pan dziewczynę- mruknął nieśmiało fan.
-Hahhahahaha, boże.- wybuchłam śmiechem.
-To nie moja dziewczyna młody. –wyjaśnił zakłopotany Kamil.
-Aha, przepraszam.
-Nic się nie stało- zaśmiałam się. Fan, zadowolony autografem odszedł.- No więc, co myślisz o jakieś ładnej biżuterii?
-Dobry pomysł… Wiesz co, przypomniałem sobie coś.
-Co?
-Jej urodziny są dzień wcześniej niż nasza 2 rocznica…
-Gratuluje, zapomniałbyś.
-Sorry…
-Mam pomysł, jedziemy do Galerii Dominikańskiej. Wysiadamy.- mruknęłam i pobiegliśmy do tramwaju.
-Gdzie jedziemy?
-Zobaczysz. Mam genialny pomysł.
-No dobra, ufam Ci…
*
10 minut później byliśmy już w na miejscu.
-Chodź no… -pociągnęłam go za rękę, gdy zatrzymał się koło nowego modelu Mercedesa.
-Ale no…
-Wiem, że jest cudowny, ale mieliśmy kupić prezent dla Nadii.
-No tak.- mruknął.
*
-Apart? Serio? Co to za pomysł?
-Skoro Nadia ma urodziny, a niedługo rocznica, to możesz zrobić jej grawerowany naszyjnik, na przykład takie serduszko.- wskazałam na delikatny łańcuszek z złotym serduszkiem.
-Świetny pomysł!- zawołał rozentuzjazmowany. –Jaki napis?
-Nie wiem, coś w stylu „kocham Cię, Kamil”
-Hahha, głupia- uśmiechnął się.
-Pomóc w czymś?- zapytała ekspedientka. Z jej pomocą szybko zaprojektowaliśmy prezent.
-A więc jutro już będziesz mógł go odebrać.- uśmiechnęłam się.
-Dzięki za pomoc, serio.- powiedział i dał mi buziaka w policzek.-Idziemy do Maca?
-Haha, jasne… Ale czy ty nie możesz? Trener nie był by szczęśliwy…
-Oj tam, trener nie widzi!- uśmiechnął się szeroko i pociągnął mnie w stronę Mac Donalda.
*
-Dzięki za pomoc.- powiedział Kamil gdy doszliśmy już na przystanek.
-Nie ma za co.- uśmiechnęłam się.-O, mój autobus już jedzie.- mruknęłam.
-No to pa.- przytulił mnie, a ja wsiadłam do autobusu.
*
Następnego dnia rano, dowiedziałam się, że mamy z Alą odwołane zajęcia, z powodu jakieś wizytacji.
-To co robimy? Dzięki bogu, jeden dzień mniej Baśki…
-Może jakieś małe zakupy, a potem odwiedzimy chłopaków?- zaproponowałam.
-O tak, świetny pomysł!
Na zakupach spędziłyśmy około 2 godzin.
Obładowane nowymi ciuchami i kosmetykami, pojechałyśmy na Oporowską.
-Heeeej!- zawołałam stojąc na murawie.
-Siema!- krzyknął Mati. –Gdzie Alę zgubiłaś? -zaśmiał się.
-Ej wiesz że nie wiem…
-A ja wiem!- zawołał Amir. -Tam!- wskazał na schody do recepcji.
Ala stała z Robertem. Całowali się.
-Uuuuuuu!- zawołali Paweł i Kamil.
-Jezu jak słodko…- rozczuliłam się.
-Zrobię im zdjęcie. – zawołał Adam i szybko wyjął telefon.
-Wyślij mi, wyślij!- poprosiłam. Zdjęcie szybko znalazło się na facebooku.
-Gratuluję- przytuliłam Alę kiedy wreszcie zeszła na murawę.- Szczęścia kochana.- przytuliłam ją.
-Dziękuję, wreszcie jestem szczęśliwa.-uśmiechnęła się.- I mam nadzieję, że Lena zaakceptuje Roberta…
-Na pewno.- uśmiechnęłam i poszłam na trybuny.
*
-Jak tam było wczoraj z Kamilem? Macie prezent?
-Mamy. Dzisiaj Kamil musi go odebrać, mam nadzieję że Nadii się spodoba.. -mruknęłam.
-A wiesz że ty i Kamil byliście na jakimś plotkarskim szmatławcu w Internecie?- zaśmiała się Ala.
-Jezu nie…
-Tak.
-Weź, jakoś mnie to nie interesuje… Wiesz, że Śląsk będzie kogoś sprzedawał?
-Niee…Ciekawe kogo…
-Mam nadzieję że Johana…- mruknęłam pod nosem.
-Ja też mam taką nadzieję.-powiedziała Ala.-A właśnie Liluś jest sprawa.
-No mów o co chodzi.-uśmiechnęłam się.
-Więc tak...pomogłabyś mi w przeprowadzce?
-Gdzie Ty się przeprowadzasz? -udałam że nie wiem o co chodzi.
-No jak to gdzie. Do Roberta przecież. Lilka głupolu.. -zaśmiała się Ala.
 -No wiem przecież żartowałam tylko. Jasne że Ci pomogę. To kiedy?
-Hm..teraz by było najlepiej. Robert mi dał klucze.. więc wystarczy teraz tylko pojechać do Waldka po rzeczy.-odpowiedziała Ala.-No i musimy najpierw pojechać po Lenkę.
 -No dobrze. To jedziemy.-zadecydowałam wyciągając z torebki kluczyki od auta. Chwilkę później pojechałyśmy po Lenkę do przedszkola a następnie do mieszkania Waldka po rzeczy Ali i Leny.
-Mamusiu co się dzieje? -zapytała Lenka widząc że pakujemy rzeczy do samochodu.
-Słonko...-Ala usiadła obok Lenki.-Chodzi o to że...wiesz że mamusia rozstała się z tatą. Dlatego nie mieszkamy już razem a tymczasowo mieszkałyśmy u wujka Waldka. No ale teraz mamusia ma nowego chłopaka...tak Roberta ,i się do niego wyprowadzamy. Wiem to trochę skomplikowane, ale kiedyś na pewno zrozumiesz.-wyjaśniła.
-Cyli...jak Ty mas nowego chłopaka to on telas będzie moim nowym tatusiem?
-Jak będziesz chciała...-uśmiechnęła się Ala.
-Tiaaak! -ucieszyła się Lenka i wsiadła już do samochodu.
-Widzisz Ala, Lenka w pełni zaakceptowała Roberta. Nie masz sie czym martwić.-rzekłam.
 -Mam nadzieję że teraz wszystko sie ułoży i będzie tylko lepiej...
-Na pewno. Zobaczysz. -przytuliłam ją mocno. Pół godziny później pojechałyśmy do mieszkania Roberta. Pomogłam Ali wszystko poukładać pożegnałam się z nią i pojechałam do domu.
-Debilu! -od razu kiedy weszłam do domu usłyszałam krzyki Rafała. Chwile później o mało co nie oberwałam pilotem od telewizora.
-Jezu co tu się dzieje? -jęknęłam.
-Ten imbecyl zżarł mi ostatnie ciastko! -krzyknął Rafał wskazując na Łukasza.
-Boże jak dzieci.. -westchnęłam i odłożyłam torebkę na wieszak. -A Kasia gdzie? I Piotruś?
-Na zakupach.-oznajmił Rafał.-A właśnie! Sprzedają Voskampa. Do Holandii.
-Co.. co.. serio? -jakoś nie dotarło to do mnie w pełni.
-No tak. Śląsk sprzedaje Voskampa .-powtórzył tym razem Łukasz.

 -O JEZU! Muszę jak najszybciej powiedzieć to Ali! -zawołałam i pobiegłam do mojego pokoju po laptopa. Włączyłam skype, Ala była akurat dostępna więc nacisnęłam zieloną słuchawkę i do niej zadzwoniłam.