niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 20

*Ala
-Lilka! -krzyknęłam do nieco zdziwionej przyjaciółki. -Co ten Tadek! -uśmiechnęłam się.
-Boże sama nie wiem..
 -Wiedziałam że tak będzie. Pasujecie do siebie. Każdy Ci to mówi.
-Jutro mecz z Legią. Jedziemy razem? -zmieniła błyskawicznie temat.
-Lilka nie zmieniaj tematu. Ale wrócimy kiedyś do tej rozmowy. A co to pytania. Tak, możemy jechać. A Twoja mamuśka?
-Ech niestety jedzie z nami. Najchętniej to chciałabym żeby jechała w bagażniku. Odkąd przyjechała to mnie irytuje. -westchnęła.
-No i Kasia i Piotruś jadą też z nami.
-No to dzieciaki posadzimy razem z tyłu to się czymś tam na pewno zajmą. A mamuśkę obok żeby pilnowała.-zaproponowałam.
-No dobrze.
-No nie. Mam dość.-podeszła do Nas widocznie czymś podirytowana Kasia.
-Co się stało? -zapytałam. -Mamuśka tu przylazła. Stoi na dole i wszystko i wszystkich krytykuje. Rzeczywiście z dołu słychać było krzyki typu : Jak się ruszacie? Boże ale drewna! -Niech ona wreszcie wyjedzie. Nawet Piotruś ma jej dość.-jęknęła Lila.
-Dobra chodźcie jakoś stąd wyjdziemy co? I tak musimy jutro wcześnie wstać. Chłopaki już dziś jadą do Warszawy więc pożegnamy się i jedziemy.-powiedziałam i zeszłam na murawę do Roberta.
-No więc zobaczymy się dopiero jutro.-westchnęłam.
 -Ja już za Tobą tęsknię.-uśmiechnął się i mnie pocałował.
-Tak bardzo słodko. Lenuś idziemy! -zawołałam do córki.
-Dobzie. Ceść wstystkim! -krzyknęła.
-Lila chodź...-zaśmiałam się na widok przyjaciółki przytulającej się do Tadka od już pięciu minut.
 -Idę idę.. -powiedziała niechętnie. -Mamuśka gdzie? -zapytała Kasia biorąc Piotrusia na ręce. -Stoi i wstawia gadkę z trenerem.
-Okej, możemy przypadkiem już o niej zapomnieć i jechać do domu.-powiedziała Lila zmierzając w stronę samochodu.
-Hahaha zupełnie przypadkiem.. -uśmiechnęła się Kasia.
 -Dobra to jutro o której przyjedziecie? -zapytałam kiedy już Lila odwiozła mnie i Lenkę do domu.
-Będziemy około 9.-usmiechnęła się.
 -Okej. To do jutra.-odrzekłam i pożegnałam się z przyjaciółkami
-Mamusiu gdzie jedziemy? -zapytała Lenka wchodząc do domu.
-Jutro do Warszawy. Na mecz.-odpowiedziałam ściągając córce kurtkę.
 -Jak fajnie! -ucieszyła się. -Mogę iść sie pobawić?
-Dobrze idź ale za chwilkę idziesz się myć i do spania bo jutro musimy wcześnie wstać.
-Taaaaak! -zawołała i poszła do siebie do pokoju. Następnego dnia jakoś za specjalnie nie chciało mi się wstawać ponieważ poszłam późno spać. Obudziłam Lenkę i poszłam zrobić śniadanie. W międzyczasie przygotowałam kilka rzeczy Leny które zabieramy ze sobą do Warszawy. Jakoś w miarę też się ogarnęłam. Około 9 przyjechała Lila.
-Cześć dziewczyny.-uśmiechnęłam się wsiadając do samochodu.
-Dzień dobry.-zwróciłam się do widocznie obrażonej mamuśki Lilki.
 -Lenka! -ucieszył się Piotruś.
-Ceść! To cio lobimy?
-Polysujemy!
-Echem, a co mamuśka taka obrażona? -zapytałam szeptem Lilkę.
 -Chodzi o to że przypadkiem o niej zapomniałyśmy.. -próbowała się nie zaśmiać.
-Aha no tak.-powiedziałam i wyjęłam telefon z torebki. Po około dwóch godzinach byłyśmy na miejscu. Do meczu pozostały dwie godziny, więc postanowiłyśmy trochę pozwiedzać Warszawę. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy mamuśki Lilki...
-Boże jak tu nudno. I brzydko! -stękała co chwilę.
-Mamo zamilcz. Chociaż na chwilę! -syknęła Lila. I podziałało. Do rozpoczęcia meczu nie pisnęła ani słówka. Na początku w 10 minucie bramkę strzelił Marco Paixao .Ale pod koniec pierwszej połowy Giki otrzymał czerwoną kartkę...
-Święty jezu! -biadoliła w przerwie mamuśka.-Co za pierdoła!
-MAMO!.. -syknęła Lila.
 -Taka prawda! Co za beztalencie! W tym Śląsku grają same drewna!
-Babciu! Zamilć! -Piotruś też miał jej dosyć.-Mój tatuś to nie djewno! Sama jesteś djewnem! -hahahhahahahhahaahhahahhaha boże Piotruś...-Kasia nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
 -Piotrze! Jak się odzywasz do starszych?!
 -Tak jak na to zasługują!
 -Piona młody! -uśmiechnęła się Lila. Lecz w drugiej połowie stało się coś czego nie spodziewałby się żaden kibic Śląska.. Legia strzeliła nam dwie bramki... ostatecznie mecz przegraliśmy 2-1...łzy same leciały z oczu na widok smutnych piłkarzy.. mamuśka została z dziećmi na trybunie a my zeszłyśmy na murawę chociaż trochę ich pocieszyć.
-Dziś po prostu zabrakło Wam szczęścia.. -powiedziałam smutna, przytulając się do Roberta. -No cóż,nie każdy mecz jest do wygrania. Legia dziś była o wiele lepsza od nas.. -odpowiedział. -Jeszcze czerwona dla Gikiego..
-Ale mecz z Zagłębiem wygracie.-rzekła Lila patrząc na Tadzia.
-Nie ma innej opcji.-dodałam. Jeszcze przez kilka minut byłyśmy na murawie a później wróciłyśmy do dzieci i do naburmuszonej mamuśki.
-Drewna to drewna.. pff...-jak zawsze musiała coś dopowiedzieć.
-MAMO ZAMKNIJ SIĘ! -nie wytrzymała już Lila wychodząc z Pepsi Areny.
 -Właśnie.-zgodziła się z nią Kasia.
-Mam Cię dość.-dodała Lila wsiadając do samochodu.-NIC CI NIE PASUJE! Wszystko robią źle, my jesteśmy beznadziejne.. weź się opanuj!
-Pf.. -prychneła tylko i nie odzywała się do końca drogi do Wrocławia.
-I mamo masz jak najszybciej wyjechać. ROZUMIESZ?! -w końcu odezwała się Kasia. -A-ale...
-Żadnego ale! Natychmiast! -krzyknęły równocześnie Lilka i Kasia.
-Jeżeli tak to wyjeżdżam jutro! -mruknęła.

-I wszyscy się cieszą.-powiedziała pod nosem Lila.

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 19

*Ala* 
...co? -zapytała nerwowo Lilka.
 -Kto porwał córkę Twojej przyjaciółki.
-No kto kto?
 -Voskamp. Dziś widziałem go jak szedł na trening z małą dziewczynką.
-....o boże...wiedziałam.. -zająknęła się Lila .-Dobra dzięki wielkie Lucas. Ja kończę zadzwonię kiedy indziej.-rozłączyła się.
-Co? Co Ci powiedział?! -zapytałam.
 -To.. to... Voskamp porwał Lenkę...
 -CO KURWA?!
-Tak. To on ją porwał.  Lucas widział go dziś jak szedł z małą dziewczynką. Z Lenką..
-I co? -zapytałam po 10 minutach rozmowy.
-Wszystko już wiedzą. Teraz dopiero Johan ma przejebane. A Lenka...powinna być już jutro wieczorem we Wrocławiu.
-Jezu...dziękuję Ci.-mocno przytuliłam przyjaciółkę. -Za to że byłaś przy mnie przez te kilka dni. Jednak dobrze mieć przyjaciół.
-Zawsze Ci pomogę. Pamiętaj.-uśmiechnęła się szeroko. -Jutro na szczęście tylko 5 lekcji na uczelni. Jedziemy później na trening a następnie tylko czekać na telefon od policji.
-Dokładnie.
-No dobrze ja juz pójdę. Do jutra kochana.-powiedziała Lila.
 -No paaa. -pożegnałam sie z przyjaciółką. Następnego dnia około 10 poszłam na zajęcia. W przerwie spotkałam się z Lilką.
-Cześć kochana.-powiedziałam.
 -Heej.
-Coś się stało?
-Baśka się stała! Wkurwiła mnie.
-A o co poszło?
-Darła mordę że Tadek będzie jej, że na niego nie zasługuję, że jestem puszczalską dziwką.. boże jak ona mnie denerwuje! Udusiłabym sukę najchętniej.
 -Nie dziwię się. Sama mam ochotę to czasem zrobić.-odpowiedziałam popijając kawę.
-A co u Ciebie hm? -zmieniła temat.
-No powoli wszystko wraca do normy.-nawet się uśmiechnęłam. -Wczoraj Robert zapytał się mnie czy kiedyś wyobrażałam sobie siebie w sukni ślubnej haha.
-Ala czy ja o czymś nie wiem? -zaśmiała sie Lila.
-Głupku nic się nie dzieje...
 -Na razie...
-Zaraz oberwiesz. -pogroziłam jej książką.
-No przepraszam...-ja lepiej pójdę na zajęcia zanim oberwę! -odpowiedziała i szybkim krokiem odeszła. Po skończonych zajęciach razem z Lilką w nieco lepszych humorach udałyśmy się na trening.
-Hej Kasia.-przywitałyśmy się z przyjaciółką siedzącą już na trybunach.
-Cześć dziewczyny.-uśmiechnęła sie szeroko.-I jak tam sprawa z porwaniem?
-Wszystko się wyjaśniło. Okazało się że to Voskamp. -odpowiedziała za mnie Lila.
 -Boże...on jest nieobliczalny! -przejęła się Kasia.
-Wiemy. Ale całe szczęście sprawa już wyjaśniona..
-Właśnie. Nie mogę się doczekać kiedy znów ją zobaczę..
-Oo Aluś.. -Lila mocno mnie przytuliła.
-A Lenka kiedy już będzie we Wrocławiu? -zapytała Kasia.
-Dziś wieczorem policja powinna zadzwonić żebyśmy pojechały odebrać ją od nich.-powiedziałam.
-Dopiero 16...może pojedziemy na jakieś zakupy, kawę cokolwiek? Żeby czas szybciej zleciał..- -zaproponowała Lilka
-Świetny pomysł.-uśmiechnęłam się i zeszłam po schodach.
-Dziewczyny idziecie?
-Tak tak.-po chwili Kasia i Lila dołączyły do mnie i udałyśmy się do Magnolii Park. Chyba z 2 godziny chodziłyśmy po sklepach mając przy tym świetną zabawę. Kiedy siedziałyśmy w kawiarence zadzwonił mój telefon. Odebrałam. Tak jak myślałam był to policjant który prowadził sprawę porwania Leny.
 -Możemy już jechać po Lenkę! -pisnęłam szczęśliwa po kilku minutach rozmowy.
 -Zajebiście! Zapłacimy za kawę i jedziemy! -zadecydowała Lila. Kilka minut później byłyśmy już na miejscu.
-Wejść z Tobą? -zapytała z troską Lilka.
-Nie musisz. -uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
 *
 (Lila)
Kilkanaście minut później z komisariatu wyszła Ala, a za nią Lena, która była mizernym cieniem dawnej Lenki. Blada, smutna, markotna, w różowym dresie, kryła się za plecami mamy.
-Lenuś, chodź do cioci- kucnęłam i wyciągnęłam ręce w kierunku dziewczynki. Normalnie Lena przybiegłaby szczęśliwa i wtuliła się w moje ramiona, jednak teraz podeszła wystraszona, z lekką obawą. Wzięłam ją na  ręcę.- Co jest malutka, co?
-Nie zabiezies mnie od mamusi?- zapytała z łezkami w oczkach.
-Nie no, coś ty kochanie! Nie płakusiaj!- otarłam wilgotne policzki dziewczynki.
-Chce do mamy. –mruknęła. Oddałam ją Ali.
-Chodź córeczko, jedziemy do Roberta, dobrze?- uśmiechnęła się Ala.
-Tak!- małej troszkę poprawił się humor.
Kilkanaście minut później  byłyśmy już na boisku na Oporowskiej.
-Taaak!- wrzasnęła ucieszona Lena. Piłkarze słysząc głos dziewczynki instynktownie odwrócili się.
-Lenuś!- zawołał Robert i podbiegł do dziewczynki. Chwilę później to samo zrobiła reszta drużyny. Ja z Alą usiadłyśmy na krytej trybunie.
-Coś się stało?- zapytała Ala, widząc, że siedzę cicho.
-Nie wiem właściwie…-mruknęłam. –Niby to nic takiego…
-Czyli co?
-Tadek cały czas mnie ignoruje, nie wiem dlaczego, nie odbiera, nie odpisuje, nie odzywa się do mnie.. chyba czas odpuścić…
-Zależy Ci na nim, prawda?
-No chyba tak, ale skoro on ma mnie gdzieś…
-Skąd wiesz, może jest inaczej?
-Ala, a w tej bajce były księżniczki?
-To żadna bajka- mruknęła.
-Mamuś! Choci tu!- Ala poszła  na dół, a ja założyłam słuchawki na uszy i puściłam *link* SS.
-I just wanted you to know, that baby you’re the best.- nuciłam pod nosem.
Nawet nie zauważyłam kiedy koło mnie usiadł Tadek.
-Co tam?- westchnął cicho.
-Nic. Zazdroszczę im szczęścia.- mruknęłam patrząc na Alę, Lenę i  Roberta.
-A ja nie. – uśmiechnął się pod nosem i mnie pocałował.
Przez chwilę byłam zaszokowana, nie wiedziałam co zrobić, siedziałam jak zamurowana.
Po chwili jednak wstałam, i wyszłam wściekła. Tadek poderwał się i pobiegł za mną.
-Lilka! O co ci chodzi?
-O co mi chodzi? O co raczej Tobie chodzi!
-Mi?- Tadeusz miał zdziwioną minę.
-Tak tobie idioto! Najpierw mnie ignorujesz, a teraz mnie całujesz, dając mi cholerne nadzieje?!- krzyknęłam.
-Ej, Lilka, czekaj.- podszedł do mnie i mnie objął.- Posłuchaj.
-Nie, nie posłucham Cię! Puść mnie- wyrwałam się i poszłam
Była już jesień, w powietrzu było czuć wilgoć, a na ulicach leżały stosy złocistych liści. Co chwilę padał deszcz, na ulicach roiło się od kałuż. Zrobiłam drobne zakupy i pojechałam do domu.
*
Zaparkowałam auto w garażu. Przed drzwiami zauważyłam jakąś drobną kobietę o kruczoczarnych włosach, ociekającą wodą,  stojącą z wielką walizką.
-Mamo? Co ty tu robisz?!
-No co? Wpuścisz mnie czy nadal będę tu moknąć i marznąć?!
-Już, już. –sięgnęłam klucze i otworzyłam drzwi.
-Gdzie Rafał? Gdzie Łukasz? A Kasia i Piotruś?- zaczęła wyliczać od progu mama.
-Rafał na treningu, Łukasz też, poza tym mieszka ze swoją dziewczyną- na to słowo mama zrobiła zaciekawioną minę.- Kasia w pracy, a Piotruś w przedszkolu.
-Aha…- mruknęła rozglądając się po domu.- A ty wreszcie pracujesz dziecko?
-Nie, studiuję.- zawołałam z kuchni wstawiając wodę.
-Co studiujesz?- zapytała mama siadając przy stole.
-Kawy? Herbaty?
-Kawy. Więc co studiujesz?
-Kosmetologię.
-Kosmetologię?- mruknęła z nutką pogardy w głosie.
-Tak.- woda się zagotowała, zrobiłam kawę i usiadłam po drugiej stronie stołu.
-Jak ci się żyje we Wrocławiu?
-Fajnie, mam świetnych przyjaciół.
-Oo… A jakiegoś porządnego mężczyznę?
-Nie.- Nie wspominałam mamie ani słowem o Tadku, ponieważ, odkąd tylko moi bracia zaczęli grać w Śląsku, a mama poznała całą drużynę, od razu znienawidziła Sochę. Nie wiem dlaczego…
-A jak tam ten gbur Socha?- no nie…
-Mhm, no jak? Gra, żyje, trenuje.- zbywałam mamę krótkimi słówkami.
- Pf… a miałam nadzieję, że go wyrzucili ze Śląska…
-MAMO!
-Co?
-Dlaczego ty go tak nienawidzisz? Przecież on nic Ci nie zrobił!
- Bo tak. A dlaczego ty go tak bronisz, co?
-Bo… zresztą nie ważne.
-Jasne.. dziecko lepiej pomóż mi zanieść walizkę do pokoju.- powiedziała mama wstając od stołu i biorąc swoją torbę podróżną, a mi zostawiając walizkę.
*
Gdy tylko wtaszczyłam walizkę mamy, poszłam do swojego pokoju. Sprawdziłam telefon. Na ekranie widniało 7 nieodebranych połączeń. Jedno od Rafała, 2 od Tadka i 4 od Ali. Zignorowałam telefony od piłkarzy i wybrałam numer przyjaciółki.
-Halo?- mruknęłam.
-Hej Lila! Co się stało, że tak nagle zniknęłaś?
- To nie rozmowa na telefon, jeszcze matka przyjechała…
-To może ja do ciebie wpadnę z Lenką, jeśli to nie problem?
-Jasne, wpadaj, Lena pobawi się z Piotrusiem- zaśmiałam się lekko.
-Okej, to za ile?
-Pół godziny. Akurat powinna już wrócić Kasia i Piotrusiem
-No okej. To będziemy.
Piętnaście minut później zeszłam na dół zrobić sobie herbaty.
-Lilka!- wrzasnęła mama wchodząc do kuchni.
-Czego?- oparłam się o blat.
-Idę do pani Tereski. Będę o 20.- powiedziała i wyszła.
Odetchnęłam z ulgą.
Chwilę później Kasia wpadła do domu.
-Hej Lila. Ja muszę jeszcze coś załatwić. Więc przyprowadziłam Piotrusia i lecę. Pa- dała mi buziaka w policzek i wyszła. Rozebrałam bratanka z kurtki, zrobiłam mu pić, dałam obiad, a potem włączyłam bajki w salonie. Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Hej Ala.- przytuliłam przyjaciółkę.- Hej Lenka.- nie zdążyłam jej przytulić, bo od razu pobiegła do Piotrusia. Zaczęłyśmy się z Alą śmiać.
-A gdzie mamusia?- zapytała Ala siadając przy stole z kubkiem kawy.
-Poszła na ploteczki do pani Tereski.- mruknęłam
-hahahhahaha,  boże, serio?!
-No tak.- usiadłam obok.
-No ale opowiadaj.
-No więc to było tak…- w skrócie opowiedziałam jej poranną sytuację z Oporowskiej.
-Słuchaj powinnaś dać mu szansę chociaż wytłumaczyć się… Dzwonił do Ciebie?
-Tak 2 razy.
-I co?
-Nie odebrałam wtedy, a nie będę oddzwaniać. Wydaje mi się, że to nie sytuacja na telefon.
-Wiesz co masz racje.
-Skoro według Ciebie mu zależy, to będzie chciał się spotkać.- mruknęłam.
-No tak.
Na różnych rozmowach minęło nam dobre kilka godzin.
-Boże, patrz!- zawołałam wskazując na Lenkę śpiącą wraz z Piotrusiem.
-Jakie słodkie!
-Patrz jak ją przytulił…
-Zdjęcie zrób! – wyciągnęłam komórkę i zrobiłam dzieciakom kilka zdjęć.
-Już- uśmiechnęłam się.

-Skoro Lena zasnęła to my już idziemy.- Alka pocałowała mnie w policzek i wzięła córkę na ręce. Odprowadziłam je do drzwi, a potem położyłam Piotrusia do łóżeczka, a sama poszłam się wykąpać. Dzięki rozmowie z Alą, przemyślałam sobie parę rzeczy, i postanowiłam dać Tadkowi jeszcze jedną szansę. 
______________
przepraszam za przerwę, kryzys twórczy :))) zaczyna się coś dziać :)